Blog

powrót
Wróć
15.12.2015

Moje podejście do odchudzania

Dietetyka
--
dyscyplina pracy, filozofia, od serca

Konserwanty, spulchniacze, ulepszacze. Syrop glukozowo – fruktozowy, kukurydza. Fast foody. Chipsy. Czekolady. Ciastka. Wyroby garmażeryjne. Majonez pod dziesiątkami postaci. Alkohol. Słodkie napoje. Słone przekąski. Czy naprawdę owoce, gluten czy nabiał są najgorszym, czego powinniśmy się bać?

Odkąd zaczęłam publikować jadłospisy do pobrania, dostaję sporo komentarzy czy wiadomości krytykujących dobór produktów, rozkład makroskładników, ilość posiłków, występowanie zbyt dużych ilości owoców, koktajli, wybranego tłuszczu do smażenia czy owsianki na śniadanie. Po kilku publikacjach mogę śmiało powiedzieć, że spotkałam się z krytyką wszystkiego, co tylko mogło zostać poddane krytyce. Proszę, nie traktujcie tego jako wyzwanie i nie doszukujcie się kolejnych punktów, do których można się przyczepić.

Musicie mi wierzyć, że wiem. Wiem, że kwas fitynowy (czy precyzyjniej: heksafosforan inozytolu – IP6) zawarty np. w pieczywie pełnoziarnistym, otrębach, orzechach czy nasionach roślin strączkowych. Wiem też, że tworzy kompleksy (trwałe, nierozpuszczalne sole) np. z cynkiem czy żelazem. Tak, dieta bogata w kwas fitynowy może utrudniać wchłanianie cynku. Jeśli dodatkowo dieta charakteryzuje się zbyt niską podażą witaminy D, a flora bakteryjna w jelitach nie jest odpowiednio rozwinięta, jest to jeszcze bardziej prawdopodobne. To właśnie tym straszą popularne internetowe autorytety. I wiele osób się boi. Odstawia wszelkie nasiona, rezygnuje z orzechów. Z pełnego ziarna nie musi, bo to zrobiło pół roku wcześniej, gdy ten trend był głośny. Czemu ludzie przyjmują takie nowiny bezkrytycznie? To nie ich wina. Gdzie mieliby posiąść umiejętność obiektywnej oceny faktów z dziedziny żywienia, która zmienia się tak dynamicznie i jest pełna sprzeczności? Ludzie wierzą tym nowinom, bo tradycyjne metody – jak im się wydaje – zawodzą.

2014-12-27_foto204_16-02

Lekarz nie traktuje przypadku z należytą uwagą i wszystko zrzuca na poczet „takiej Pani/Pana urody”. Wieloletnie stosowanie diet z czasopism nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Chroniczne zmęczenie, senność, złe samopoczucie towarzyszy (rzadziej lub częściej) niemal każdemu. Łatwo zrzucić to na migdały czy strączki, prawda?

Niewielu ekspertów mówi jednocześnie o przesłankach, że kwas fitynowy może wpływać pozytywnie na osoby z cukrzycą (1,2,3) czy nowotworami (4,5). Może nie dotarli jeszcze do najnowszych badań? A nie, zapomniałam. Zawsze można wytoczyć argument, że publikacje naukowe są sponsorowane, a sami naukowcy nierzetelni. Fakt – żeby umieć to ocenić, trzeba ukończyć kierunkowe studia wyższe, a niewielu ekspertów może się tym pochwalić. IP6, czyli hekshafosforan inozytolu (kwas fitowy/fitynowy) stosowany w celach terapeutycznych może różnić się budową chemiczną, niż cząsteczki obecne w pożywieniu, dzięki czemu efekt wiązania pożądanych przez organizm minerałów nie będzie zachodzić. Od lat mówi się również o tym, że kwas fitynowy ma właściwości antyoksydacyjne, mając zdolność tworzenia kompleksów może również neutralizować działanie metali ciężkich, może łagodzić objawy chorób układu nerwowego (depresja, bezsenność, ADHD) czy zespołu policystycznych jajników.

Kwas fitynowy posłużył jedynie za przykład. Gdybym chciała poruszyć kwestię każdego demonizowanego produktu spożywczego, brakłoby mi życia i miejsca na serwerze. Na moich talerzach możecie zobaczyć pizzę. Wiem, jak smakuje kebab. W McDonald’s mam ulubione lody. Kiedy kilka dni pod rząd wstaję o 6:00, po tym jak o 3:00 kładę się spać, na obiad zdarza mi się serwować pierogi z paczki czy zamówić chińczyka. Czy to znaczy, że nie wiem jakie negatywne skutki wywołują takie działania? Oczywiście, że wiem. Wybieram te posiłki z pełną świadomością konsekwencji. Dlaczego? Żeby nie oszaleć. Żeby pewnego dnia nie powiedzieć sobie, że pieprzę te kiełki, życie ma się tylko jedno i wolę być gruba, ale żyć bez wyrzeczeń. Czuję się rewelacyjnie, mogąc powiedzieć, że teraz też żyję bez wyrzeczeń. Nie towarzyszy mi ciągłe poczucie, że rezygnuję z czekolady na rzecz koktajlu. Świadomie wybieram koktajle na co dzień i świadomie zajadam się czekoladą co jakiś czas. Nie odmawiam Babci Czesi zjedzenia klusek z dziurką, sowicie polanych sosem, a kiedy tata robi spaghetti, wciągam makaron jak Zakochany Kundel i Lady.

Esencja mojego podejścia do odchudzania i żywienia

20150704-IMG_0352

Tym długim wstępem chciałam Wam coś uświadomić i dobitnie podkreślić: moje poglądy żywieniowe, wszystkie teksty na blogu, każda porada i jadłospisy mojego autorstwa są dla ludzi. I człowiek jest tu słowem klucz.

Moje diety, publikowane na blogu nie muszą dobrze wyglądać na papierze. Mają być możliwe do wykonania, smaczne i nienachalne. Nie zalecę nikomu jedzenia 114 g kurczaka i 1/3 kromki chleba tylko dlatego, że tak byłoby wygodniej i łatwiej zbilansować jadłospis. Nie będę szprycowała diety produktami o trudnej dostępności i wątpliwych walorach smakowych. Nie zalecę steku z antrykotu zamiast poczciwego drobiu, bo wiem, że zamiast kilku tysięcy osób, przez ograniczenia finansowe jadłospis wykorzystałoby kilkanaście osób. Jestem głęboko przekonana, że tylko z zachowaniem zdrowego rozsądku, można uzyskać trwałe rezultaty bez szkód dla siebie i środowiska. Bynajmniej – nie chodzi o ekologię. Mówię o najbliższych, o członkach rodziny, o współlokatorach osoby korzystającej z tej diety. Nie chcę spowodować rozpadu związku przez wywołanie narastającej frustracji – a ciągłe odmawianie sobie wszystkiego, niemożność zjedzenia czegokolwiek na mieście czy w szkolnym bufecie przez dłuższy czas niewątpliwie do tego prowadzi.

Z drugiej strony to, co czytacie, nie znaczy, że nikomu nie zaleciłabym diety bezglutenowej, wystrzegania się konkretnych produktów żywieniowych czy zwiększenia podaży danych składników w stopniu znacznie wyższym, niż zalecałby to IŻiŻ człowiekowi zdrowemu. Miejcie na uwadze fakt, że treści publikowane przeze mnie na blogu są pisane w taki sposób, by okazały się przydatne dla jak największej liczby osób. Jeśli zgłosiłby się do mnie ktoś, kto „odżywia się racjonalnie” od kilku lat, ale chce na przykład zmodyfikować aktualną dietę tak, by maksymalnie ograniczyć alergeny czy potencjalne czynniki zwiększające ryzyko zachorowania na raka – OK. Będę szukać rozwiązania i adaptować je do zaleceń w taki sposób, by zmiany były jak najmniej drastyczne. Jeśli eliminacja glutenu okaże się zbyt trudna dla osoby o konkretnym stylu życia może wystarczy eliminacja pszenicy? Zamiast rezygnować z cukrów prostych w każdej postaci, można zostawić w diecie owoce – już wiecie, że nie powodują tycia (6).

Zauważcie, że moje jadłospisy nie są przepełnione cukrami prostymi, pieczywem, glutenem, nabiałem o żywności przetworzonej nie wspominając. Dominują w nich produkty łatwo dostępne, charakteryzujące się wysoką jakością i łatwością zdobycia w sklepie zależnie od pory roku. Mam nadzieję, że coraz więcej osób piszących do mnie maile czy wiadomości prywatne zdecyduje się na chwalenie się opisem efektów w komentarzach! Ujawnijcie się i pokażcie innym, że warto przekonać się na własnej skórze!

Eksperci popularyzujący nowe, coraz bardziej wymagające trendy (często faktycznie obiecujące, choć bardzo rzadko poparte wiarygodnymi badaniami, uwzględniającymi długofalowe skutki stosowania danej diety) to najczęściej trenerzy personalni czy dietetycy. Wysportowana, atrakcyjna sylwetka i świecenie przykładem to element ich (naszej) pracy. Takie osoby mogą sobie pozwolić na wydawanie ponadprzeciętnie wysokich kwot na jedzenie czy spędzanie w kuchni znacznie więcej czasu, niż mógłby to zrobić statystyczny Kowalski. Co do nowinek – nie będę wdawać się w szczegóły, ten post i tak jest już znacznie dłuższy, niż planowałam. Powiem krótko: Dukanem też wszyscy się zachwycali, ba! Nawet efekty były świetne, kilogramy leciały aż miło. Dukan (i wielu jego popularyzatorów) wydali książki, w których powoływali się na liczne przypadki, a czasami nawet na badania naukowe. Wszyscy znamy dalszy ciąg tej historii. Miejcie ją z tyłu głowy, zanim bezgranicznie uwierzycie w kolejne żywieniowe trendy. 

Ten tekst ma kontynuację w dodatkowym wpisie, w którym dokładnie tłumaczę założenia publikowanych przeze mnie diet i opisuję wszystko, co jest potrzebne do podjęcia decyzji czy chcecie je stosować, czy może nie są dla Was. Bo to jest w dzisiejszych czasach super – dostęp do wiedzy i specjalistów jest tak duży, że bez wątpienia każdy znajdzie kogoś, kogo metody będą mu w pełni odpowiadać. 

Źródła

  1. The potential benefits and adverse effects of phytic Acid supplement in streptozotocin-induced diabetic rats. (2013)
  2. In vitro (?-glucosidase and ?-amylase inhibition) and in vivo antidiabetic property of phytic acid (IP6) in streptozotocin- nicotinamide-induced type 2 diabetes mellitus (NIDDM) in rats. (2011); dostęp zamknięty, można uzyskać przez biblioteki niektórych uniwersytetów
  3. The Potential Benefits and Adverse Effects of Phytic Acid Supplement in Streptozotocin-Induced Diabetic Rats (Wyraźnie zaakcentowane dwa aspekty,pozytywny i potencjalny negatywny), 2013
  4. Down,regulation of inducible nitric oxide synthase expression by insitol hexaphosphate in human colon cells. (2015)
  5. Inositol pyrophosphates modulate cell cycle independently of alteration in telomere length. (2015) dostęp zamknięty, można uzyskać m.in. przez biblioteki niektórych uniwersytetów
  6. Czy od owoców się tyje?

Autor wpisu

Monika Ciesielska

Dietetyczka, psychodietetyczka, promotorka "Pozytywnego odchudzania", autorka bestsellerów: książki "Bez liczenia i ważenia" oraz Diet z marketów.