Blog

powrót
Wróć
19.01.2017

8 przeszkód w byciu FIT, które istnieją tylko w Twojej głowie

Dietetyka
--
motywacja, nawadnianie, nawyki, woda, współpraca

Lubimy komplikować sobie życie. Proste rozwiązania zdają się być zbyt banalne, by mogły kogokolwiek interesować. W końcu mamy tyle możliwości! Tyle, że aż nie wiemy z jakich chcielibyśmy skorzystać najpierw. W naszych głowach namnażają się kolejne ograniczenia (często wraz z nimi idą w parze frustracje). Dochodzimy do punktu, w którym bardzo, naprawdę bardzo byśmy chcieli, ale jednak nic z tym chceniem nie robimy. Bo cały proces wydaje się zbyt angażujący, zbyt wymagający, zbyt trudny. Wyprowadzający daleko poza strefę komfortu.

Ta teoria potwierdza się między innymi w kontekście zdrowego stylu życia. Najwyższy czas, żeby ktoś ją obalił! Rozprawmy się z najpopularniejszymi przeszkodami w byciu FIT, które istnieją tylko w naszych głowach.

Do przygotowania tekstu zainspirowała mnie akcja partnera wpisu, Nałęczowianki, Zrób to NAŁ!, która motywuje do nieodkładania działań na później i zachęca do aktywnego stylu życia jesienią i zimą.

Zdrowa dieta jest droga

Zdrowsza dieta = wyższe koszty? Można dojść do takiego wniosku, gdy stanie się przed półką ze zdrową żywnością czy po wejściu do sklepu eko. Ceny za małą paczkę płatków owsianych potrafią przerazić! Bywają nawet 5 razy droższe, niż płatki śniadaniowe, które jadałeś dotychczas. Ale zaraz, zaraz, chwileczkę. Dlaczego mielibyśmy porównywać płatki kukurydziane z listą składu dłuższą, niż lista skarg i zażaleń na aktualną sytuację polityczną do produktu najwyższej jakości, posiadającego wszystkie możliwe certyfikaty potwierdzające bycie Najlepszymi Zdrowymi Płatkami Na Świecie? To już nie ma nic pomiędzy? Ano jest i to całkiem sporo. W zasadzie jest to jedzenie, które za każdym razem widujesz w zwykłym sklepie.

Uświadomienie sobie, że jest coś pomiędzy niezdrowym jedzeniem, a jedzeniem pochodzącym ze sklepów bio o perfekcyjnym składzie, ułatwi Ci zrozumienie faktu, że zdrowa dieta nie jest droga. Ba! Może się okazać nawet tańsza – zależnie od tego jaki styl życia prowadziłeś wcześniej, jak często jadałeś na mieście, ile słodyczy czy fast foodów znajdowało się w Twojej diecie. Już samo planowanie posiłków i robienie list zakupów może się okazać zbawienne do budżetu, bo w zakupowym koszyku wyląduje tylko to, czego faktycznie potrzebujesz.

Przeczytaj również: Jak rozsądnie zaplanować zakupy spożywcze?

Mniej marnowania jedzenia = więcej pieniędzy (i mniejszy wkład w produkcję śmieci). Wiesz ile to tona? Wiadomo, tysiąc kilogramów. A wiesz ile to 9 milionów ton? To 9 000 000 000 kg -dokładnie tyle żywności marnują rocznie Polacy. Kilogramy, kilogramami, ale można pójść krok dalej i operować kwotami. Statystyczny Polak marnuje w postaci niewykorzystanej żywności (resztki po obiedzie, przeterminowane produkty, czerstwy chleb itp.) 8 zł dziennie. Nie trzeba pamiętać wzoru na deltę, by dojść do wniosku, że to blisko 3000 zł wyrzucone do kosza.

Nie lepiej pojechać na fajny urlop i nacieszyć się wygrzewaniem nowej sylwetki na plaży?

Na siłownię chodzą tylko faceci albo super wysportowane laski, więc ja się wstydzę

drlifestyle-20161113-9084

Byłabym paskudną ignorantką, gdybym próbowała wmówić Ci, że Nie, nie zupełnie tak nie jest! 

  • Owszem – na siłowni jest prawdopodobnie więcej mężczyzn, niż kobiet, ale ta proporcja odwraca się na zajęciach fitness. Jednak ja bym się tych mężczyzn tak strasznie nie bała. Kiedyś wejście na salę z ciężarami, kipiącą testosteronem z dziwnym dubstepem lub hiphopem puszczonym w tle, wydawało mi się końcem świata. Jak mawia mój tato – najgorzej, jak się coś komuś wydaje. Okazało się, że faceci na siłowni to w większości przypadków sympatyczni i uczynni goście, którzy z przyjemnością i uśmiechem na ustach pomogą, gdy takiej pomocy się potrzebuje i przy okazji w pełnej krasie zaprezentują wypracowaną w pocie czoła siłę ;).
  • Owszem – na siłowni masz szansę zobaczyć super wysportowane laski. Zamiast porównywać się z nimi i zadręczać, że (jeszcze) tak nie wyglądasz, spróbuj skupić się na tym, że one zapracowały na swoje sylwetki w miejscu, w którym Ty właśnie jesteś. Wygląda tak, jak wygląda, bo znacznie częściej będziesz miała okazję spotkać ją trenującą na siłowni, niż w sali kinowej z popcornem xxl w lewej ręce i dużą colą w prawej.

Nie przekonały Cię te argumenty? Znajdź siłownię, dzięki której obawy same znikną. Im większe miasto, tym większy wybór. Możesz znaleźć nawet siłownie tylko dla kobiet. Może się okazać, że bardziej odpowiadają Ci małe, osiedlowe kluby, niż duże i popularne sieciówki. A na koniec pamiętaj o dwóch rzeczach:

  • Ludzie na siłowni zwracają na innych znacznie mniej uwagi, niż Ci się wydaje
  • A jeśli to robią i okazują w sposób nieżyczliwy, to źle świadczy to o nich samych – nie o Tobie

Nie mam czasu na gotowanie zdrowych posiłków

A na gotowanie niezdrowych masz czas? Jeśli tak, to problem rozwiązał się sam. Być może pod hasłem zdrowy posiłek jawi Ci się wieloskładnikowe danie wymagające marynowania, wyrabiania ciasta, pieczenia, a później stylizowania, by dobrze wyglądało na Instagramie. Może Cię rozczaruję, ale poczciwy makaron razowy z warzywami i kurczakiem to też zdrowy posiłek. Zdrowa kuchnia od kuchni tradycyjnej różni się przede wszystkim sposobem przygotowywania posiłków, zmianą przypraw na jednoskładnikowe (w miejsce gotowych mieszanek), używaniem mniejszych ilości tłuszczu, zmianą proporcji składników w daniu.

To nie jest zupełnie inne gotowanie, to jest po prostu gotowanie z wykorzystaniem nieco innych produktów, niż dotychczas.

Woda mi nie smakuje

drlifestyle-20161113-9022

O ile większość zaleceń dietetycznych można indywidualizować i niemal każdy produkt ma godny zamiennik, tak woda jest wyjątkiem. Woda jest niezbędna w prowadzeniu zdrowego stylu życia. Umożliwia jednoczesne realizowanie dziennego zapotrzebowania na płyny przy nieprzekraczaniu zakładanej dziennej podaży kilokalorii (co mogłoby mieć miejsce, gdyby wodę zastąpić w 100% sokiem, który mimo, że może być zdrowym produktem, to jest również źródłem energii).

Niestety wielu osobom wydaje się, że nie lubią wody. Celowo użyłam określenia „wydaje się”, bo trudno jest ocenić to racjonalnie, jeśli jest się uzależnionym od cukru i napojów o słodkim smaku. Dobrym okresem przejściowym w przyzwyczajaniu się do picia wody może być stosowanie dodatków w postaci świeżych lub mrożonych owoców czy ziół. Po krótkim czasie detoksu od cukru dodawanego do napojów, sam zaczniesz się dziwić, jak mogłeś twierdzić, że woda jest niesmaczna.

Propozycje dodatków, które uatrakcyjnią smak wody:

  1. cytryna, truskawki, mięta, szałwia, opcjonalnie łyżka miodu/stewia
  2. brzoskwinia, cytryna, gałązka mięty
  3. pomarańcza, grejpfrut (w stosunku 2:1)
  4. imbir (obrany, pokrojony na cienkie plasterki), łyżka miodu
  5. ogórek, pomarańcza, kostki lodu (lepiej smakuje)
  6. zielone jabłko
  7. malina, cytryna
  8. ogórek, kostki lodu (lepiej smakuje)
  9. truskawki, limonka, mięta
  10. ananas, mięta
  11. gruszka, limonka, mięta
  12. arbuz, borówki amerykańskie, cytryna, mięta (opcjonalnie łyżka miodu/stewia)
  13. jeżyny, szałwia

Pamiętaj, że picie wody jest równie ważne zimą, co latem. Zachęcam do spożywania odpowiedniej (co najmniej 1,5 l dziennie) ilości płynów nawet wtedy, gdy temperatura na zewnątrz nie stymuluje odczuwania pragnienia. To, że nie chce Ci się pić, nie znaczy, że nie potrzebujesz wody! Odczuwanie silnego pragnienia świadczy o pierwszym stopniu odwodnienia (przy silnym pragnieniu może występować odwodnienie na poziomie ubytku wody o do 2% masy ciała).

Nie mam kondycji, nie nadążam za filmikami, trenerami lub innymi ćwiczącymi

Nie ćwiczysz po to, by pochwalić się kondycją, ale by na nią zapracować. Masz prawo do tego, by ćwiczyć w swoim tempie, niektóre ćwiczenia omijać, wykonywać je wolniej czy w mniejszej ilości powtórzeń. Zaczynając przygodę ze zdrowym stylem życia spotkasz się z wieloma rzeczami, których będzie trzeba nauczyć się od nowa. Im szybciej nauczysz się akceptować prawo do niepowodzeń i niebycia idealnym, tym łatwiej przejdziesz przez cały proces.

Jeśli na początku pozwolisz sobie na drobne niepowodzenia, za parę miesięcy będziesz mieć szansę zaobserwować niewyobrażalny progres. To, co dziś wydaje Ci się niemożliwe, stanie się Twoim ulubionym ćwiczeniem. A jeśli nie, to trudno – możesz je przecież zmienić! Nie musisz trenować w domu na dywanie, choć to teraz takie popularne, nie musisz biegać, nie musisz jeździć na rowerze. Może Ty będziesz realizować się na zajęciach z boksu?

Pozwól sobie dokonać najlepszego wyboru. Wiesz co będzie niezbędne? Próbowanie. Nieustanne próbowanie czegoś nowego. Skutek uboczny: próbując również spalasz kalorie :).

Nie mam czasu na treningi

Brak czasu na treningi to jedna z najczęstszych wymówek usprawiedliwiających siedzący tryb życia. Jasna sprawa – młoda, pracująca mama dwójki dzieci może mieć problem z wygospodarowaniem czasu na dojazd na siłownię, trening, powrót do domu, dodatkową kąpiel w ciągu dnia, suszenie włosów itd. Ale czy problem byłby równie duży, gdyby chodziło o 20 minut spędzonych na podłodze w domowym zaciszu na robieniu tabaty (często ku uciesze dzieci, które w pewnym wieku nie wiedzą, że „Mama teraz ćwiczy”, bo z ich perspektywy po prostu zabawnie się wygina). Do domowych treningów nie jest potrzebny specjalistyczny sprzęt. Na początek wystarczą Ci ćwiczenia z wykorzystaniem ciężaru ciała. Jeśli zaczniesz odczuwać niedosyt, możesz skorzystać z butelki z wodą, które dobrze sprawdzą się zamiast hantli.

Ten podpunkt to kolejna bardzo wyraźna przeszkoda istniejąca tylko w głowie, bo to czy znajdziesz czas na trening będzie zależeć w głównej mierze od tego, jak będziesz postrzegać trening. Pamiętaj, że trening nie musi trwać 1,5 godziny i być zrealizowany na siłowni! Każda aktywność fizyczna jest lepsza, niż żadna. KAŻDA! Nawet jeśli chcesz pod to podciągnąć robienie przysiadów podczas odkurzania albo taniec przy ścieraniu kurzy.

Wrzuć na luz. Nie wymagaj od siebie cudów. Jeśli przez ostatnie 20 lat jedyny sport z jakim miałeś do czynienia, to ten oglądany w telewizji, to nie oczekuj od siebie, że nagle zaczniesz chodzić na siłownię dwa razy dziennie. Nie planuj treningu pod maraton, jeśli jeszcze nie przebiegłeś 5 kilometrów. Może po prostu spędź 15 minut z kalendarzem i zastanów się, w które konkretne dni tego konkretnego tygodnia (z uwzględnieniem wszystkich planów i potencjalnych utrudnień) mógłbyś zrealizować trening. Nawet, jeśli okaże się, że będą tylko 2 takie dni, a Ty będziesz dysponować maksymalnie 30 minutami – nie przekreślaj tego!

Wpisz do kalendarza te dwa treningi i zrealizuj je. Powtarzaj planowanie treningów regularnie, uwzględniając wszystkie zobowiązania na najbliższe dni. Inny system rzadko sprawdza się u osób, dla których sport nie jest częścią życia zawodowego. Masz swoje życie, swój harmonogram dnia i to Ty najlepiej wiesz, kiedy będziesz mieć szanse zrealizować trening.

Jeśli zarządzanie czasem sprawia Ci problem i naprawdę jesteś przekonany, że w ciągu dnia nie jesteś w stanie wygospodarować choćby 30 minut na aktywność fizyczną, możesz spróbować

  • zapisywania dokładnej godziny rozpoczęcia danej czynności od momentu przebudzania, do momentu pójścia spać (jeśli zorientujesz się, że między 17:00 a 19:00 robiłeś NIC w Internecie, to już wiesz, kiedy możesz zrobić trening)
  • przygotuj listę rzeczy, na które szkoda Ci czasu. Gdy będziesz dysponować konkretną listą, zastanów się, ile z tych rzeczy wykonujesz na co dzień (np. szkoda mi czasu na YouTube, a codziennie oglądam kilka filmików). Postaraj się ograniczyć te czynności w ciągu dnia, a zaoszczędzony czas, wykorzystaj na trening
  • zastanów się, ile rzeczy (niewymagających Twojego pełnego zaangażowania) w ciągu dnia wykonujesz na siedząco – weźmy za przykład oglądanie serialu. Wcale nie musisz z niego rezygnować, ale możesz zacząć go oglądać z poziomu orbitreka, rowerka czy piłki do ćwiczeń

Jeśli mimo wszelkich starań nie znajdziesz w ciągu dnia czasu dla siebie, poproś kogoś bliskiego o pomoc w odciążeniu Cię z części obowiązków.

Brakuje mi wiedzy do komponowania zdrowej diety i odpowiedniego planu treningowego

Do skomponowania idealnego jadłospisu i planu treningowego potrzebna jest ekspercka wiedza, to fakt. Ale do zamiany paczki chipsów na kolację na zdrową kanapkę już nie. Wbrew temu, co można myśleć, obserwując branżę fit, treningom i jedzeniu nie trzeba podporządkować całego życia. Nie oczekuj od siebie zdolności do takich poświęceń, do jakich są zdolni ludzie, którzy żyją z tego, jak wyglądają (bezpośrednio np. modelki lub pośrednio np. trenerzy personalni).

Zamiast próbować ułożyć idealną dietę z perfekcyjnym rozkładem makroskładników, suplementacją i stałymi godzinami posiłków, spróbuj zrobić coś, co nie wywróci Twojego całego życia do góry nogami. Wypisz na kartce rzeczy bądź nawyki, które uważasz za najgorsze w kontekście odżywiania czy aktywności fizycznej. Przykłady:

  • jem czekoladę jak jestem smutna
  • nie chce mi się nawet wchodzić po schodach, a co dopiero iść pobiegać
  • nie jem śniadań
  • piję gazowane napoje zamiast wody
  • objadam się przed snem

Zastanów się, co możesz zrobić, by zredukować (a w przyszłości wyeliminować) te nawyki. Nie próbuj stworzyć jak najdłuższej listy – wybierz te, które stanowią realny problem, co do których jesteś przekonany, że nie są dla Ciebie dobre. Małe kroczki – to najlepsze, co możesz zrobić w kierunku prowadzenia zdrowszego stylu życia.

Nie muszę żyć zdrowo, bo nie jestem gruby

Są tacy ludzie, którzy mimo licznych błędów żywieniowych i niskiej aktywności fizycznej są szczupli (teraz my, którzy nimi nie jesteśmy, wydajemy zbiorowe westchnienie i czujemy lekkie ukłucie zazdrości). Nie znaczy to jednak, że zdrowy styl życia nie jest dla nich. To przekonanie wynika z utożsamiania prowadzenia zdrowego stylu życia jako celu do osiągnięcia atrakcyjnej sylwetki. Atrakcyjna sylwetka to tylko wisienka na torcie. A cały ten tort, to między innymi:

  • więcej energii na co dzień
  • lepsze samopoczucie
  • wyższa samoocena
  • zmniejszone ryzyko zachorowania na mnóstwo chorób w tym najpowszechniejsze choroby cywilizacyjne
  • mniej dolegliwości ze strony układu pokarmowego
  • poszerzenie kulinarnych horyzontów

Pozostałe składniki zależą od Ciebie. Każdy z nas odczuje inne, dodatkowe korzyści. Daj sobie szansę, by dowiedzieć się, jakich korzyści ze zdrowego stylu życia możesz doświadczyć Ty.

Partnerem wpisu jest marka Nałęczowianka, organizator akcji Zrób to nał, która ma na celu motywowanie do robienia rzeczy związanych z aktywnością i witalnością, bez odkładania ich na później. Na FanpageInstagramie i kanale na YT Nałęczowianki publikowane są hasła, gify i filmiki, które dodają motywacji do ćwiczeń i aktywnego stylu życia. Nawet jesienią i zimą! A jak już poczujesz się zmotywowany do aktywności fizycznej, pamiętaj o piciu wody! Nie tylko w trakcie treningów, ale też w ciągu dnia.

Autor wpisu

Monika Ciesielska

Dietetyk, samozwańczy doktor Lifestyle - pisze lekko o sprawach wagi ciężkiej. Promuje zdrowe podejście do zdrowego stylu życia i pozytywne odchudzanie oparte na skutecznych, udowodnionych naukowo metodach. Lubi czekoladę i hamburgery, ale udało jej się schudnąć - Tobie też ułatwi zadanie.

Komentarze

Komentuj jako gość:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

lub
  • Pierwszy z Twoich argumentów miałam jakoś tak nie wiem czemu zakorzeniony w głowie, dopóki ostatnio nie zdecydowałam się na skorzystanie z planu diety rozpisanego przez dietetyka. I nagle okazało się, że zakupy spożywcze są proste, szybki i przyjemne zarówno dla mnie jak i mojego portfela 🙂 I wcale nie muszę się nabiegać w poszukiwaniu skomplikowanych produktów. No po prostu jakby mnie oświeciło! 😉

  • Jak dobrze, że ten tekst mnie nie dotyczy 🙂
    Jedynie zdarza się: „Nie mam czasu na gotowanie posiłków”
    Mimo szczerych chęci, planu na posiłki i zakupionych wcześniej zdrowych produktów zdarza mi się, że nie mam czasu NIC ugotować i wtedy zamiast przygotowanego jedzenia w pracy posiłkuję się czyś kupionym w spożywczaku po drodze (najgorzej jak skusi mnie moja ulubiona drożdżówka z makiem).

    • Przed drożdżówkami z makiem ratuje mnie tylko nietolerancja laktozy :D.

      PS. W przyszły czwartek będzie drugi wpis o podobnej tematyce, ale tym razem od strony strategii, które pomagają prowadzić zdrowszy styl życia na co dzień. Na taki co dzień, gdy na przykład nie da się ugotować NIC. I gdy coś nam wypada. Życie na przykład ;). Zapraszam!

      • Czekam z niecierpliwością 🙂 Pozdrawiam ! 🙂

  • Z dwoma podpunktami sie nie zgodze.

    Zdrowa dieta jest droga. Nie jakos super (sama jem zdrowo bez eko bio szalu) ale chleb pelnoziarnisty jest drozszy od zwyklego, swieze warzywa (zwlaszcza teraz), pelnowartosciowe zrodla bialka (ryby, dobre jakosciowo miesa) itd. – to wszystko kosztuje. Polska jest krajem, gdzie jak ludzie kupuja mieso na obiad to „3 skrzydelka kurczaka prosze, bedzie po jednym dla kazdego” <- autentyk z lodzkich sklepow miesnych. Ludzie sa biedni. Niestety domowe jedzenie byle czego zawsze bedzie tansze niz zdrowe. Co wyjdzie taniej? 3 kromki chleba obtoczone w jajku czy twoje sniadanie bialkowo-tluszczowe? Obiad, gdzie masz normalne mieso, warzywa i kasze czy placki ziemniaczane?

    Gotowanie wymaga czasu. Mysle, ze zdrowe vs niezdrowe to niestety w wielu przypadkach zrobione w domu vs zjedzone na miescie. Nie chce mi sie wierzyc, ze ludzie tyja na potege bo zjedli na obiad schabowego z ziemniakami. Czesciej tyja, bo posilki zalatwiaja fastfoodami, daniem z mikrofali czy pizza na telefon a jak nie maja czasu na zrobienie sniadania to zjedza drozdzowke i batoniki. Szybka zywnosc to przetworzona zywnosc. Pojawiaja sie wprawdzie restauracje typu north fish ale wciaz latwiej jest zjesc kebaba. Ja nie lubie gotowac i omijam to w ten sposob, ze gotujemy obiad na pare dni. Co nijak nie zmienia faktu, ze 2 wieczory w tygodniu musimy poswiecic na stanie przy garach. 40min, godzine, czasem 1,5 + zakupy. Gdybym miala dostep do niedrogiego, dobrego jakosciowo i zdrowego cateringu obiadowego – nawet bym sie nie zastanawiala.

    Za to zgodze sie co do sportu. Wbrew pozorom godzina to duzo. Warto stopniowac wysilek zamiast isc na trening po ktorym bedzie sie wymiotowac <- sprawdzone na sobie 😀

    • Nie zgadzam się z Twoim niezgadzaniem się z pierwszym punktem 😀 Bo w sumie fragment o tym, że perspektywa kosztów zdrowej diety zależy od tego, jak jadło się przed zmianą nawyków żywieniowych można odnieść analogicznie do Twojej sytuacji.
      Co do skrzydełek – mój były szef (kiedy próbował mi wybić z głowy studiowanie dietetyki i jakikolwiek rozwój w tym kierunku) mówił mi, że „to nie wypali, bo w Polsce ludzie zastanawiają się czy wydać na chleb, a nie jaki kupić”. Rozumiem to doskonale, wiem jak wyglądają statystyki i ile osób żyje w ubóstwie, ale wiem też, co widzę przy kasie w Biedronce – koszyki wypełnione po brzegi owszem tanimi produktami (chleb tostowy, byle jaka kiełbasa, serek topiony itp.), ale obok tych produktów zazwyczaj widzę też paczkę TOP chipsów i piwo leżajsk. Żałuję, że nie ma jeszcze porównania wartości koszyków zakupowych osób odżywiających się zdrowo i osób nieprzywiązujących do tego wagi :).

      Nie zgadzam się z Twoim niezgadzaniem się z drugim punktem 😀 Bo nie można porównać jakiegokolwiek gotowania do niegotowania, to z mojej perspektywy zupełnie inna kategoria. Tak, jakby powiedzieć, że staranne malowanie paznokci w domu jest trudniejsze, niż pójście na manicure do kosmetyczki (nawet tej najtańszej, co to ogłasza się na OLX i jedynie dorabia po godzinach).

      Co do wymiotowania, zupełnie od czapy, ale tak mi się przypomniało… 😀 https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t31.0-8/p720x720/16107105_1593193137363531_156621935739875284_o.jpg?oh=93de711a282911150659ad4ed1d02f68&oe=592099CF

      • Mam dla ciebie challenge – i w sumie interesujacy pomysl na artykul do bloga 😀 przedstawiam ten oto kultowy wpis, szczyt i arcydzielo w dziedzinie dietetyki 😀 Czy daloby sie na zdrowej diecie przezyc za 100, no moze 150zl? Sprobuj skomponowac zdrowa, zbilansowana diete najtaniej jak to mozliwe. Jestem ciekawa efektu 🙂 Moze znajdziesz chocoszki zdrowego stylu zycia? 😀
        Wiesz – ja tez widze w lidlu, ze gore owocow, warzyw, nabialu a nawet miesa i serow da sie opedzlowac w 80zl dla dwoch osob na tydzien (plus extra dodatkowe zakupy no to wyjdzie ze 120zl na tydzien czyli mozna jesc zdrowo z rukola, rybami i grana padano za 250zl miesiecznie od osoby) a inni za te same pieniadze kupuja jakies gowna. Ale jak sobie tak ide do miesnego (a mieszkam w okolicach Limanki :D) i widze jak ludzie kupuja po pare plasterkow konserwowej i biora te nieszczesne skrzydelka po jednym na osobe a ja wychodze stamtad z kurzym cycem i to podwojnym! to mi sie smutno robi i czuje sie jak jakis jebany krol zycia normalnie.

        Co do drugiego podpunktu – jasne, ze tego nie mozna porownac natomiast tak zrozumialam twoj naglowek – ze brak czasu na gotowanie zdrowych posilkow to wymowka. No jak ktos pichci 2x w tygodniu ciasta to faktycznie ale w innym wypadku to realna przeszkoda i nowej logistyki zycia trzeba sie po prostu nauczyc.

        Co do wymiotowania – nie takie od czapy, bo moral z tej bajki jest taki ze umiar we wszystkim wskazany :d Przy czym ciezko jest stwierdzic na czym polega umiar skoro zalecenia sa "cwic minimum 3x w tyg godzine". Jak pisalas jest mit, ze 20min nic nie daje i po co ale bez 20min nie bedzie godziny.

        • Czy dałoby się? Nie dałoby się 😀 To tak, jakby chcieć kupić jedwabną bluzkę w Terranova. Mogłabym zmanipulować Czytelników i ułożyć taką dietę za 150 zł i to by się udało pod warunkiem, że dotyczyłoby kobiety w okresie diety redukcyjnej jedzącej około 1500-1600 kcal. No i tak jak w podlinkowanej diecie – szanse na urozmaicenie nikłe. Choć nasze zaciskanie pasa mogłoby dobrze wyjść na takim teście :D.

          Ja mogę powiedzieć, że na dwie osoby o zapotrzebowaniu kalorycznym łącznie około 6000 kcal wydajemy na jedzenie około 700-800 zł, ale to jest kwota, która zawiera produkty typu awokado, mrożone maliny, bataty i chujemujedzikiewęże, gdy nas najdzie ochota. Myślę, że dałoby się to zredukować do 500 i dieta nadal byłaby urozmaicona, pokrywająca zapotrzebowanie na makroskładniki, ale też witaminy i składniki mineralne. Od początku stycznia prowadzę bardzo skrupulatnie budżet, więc po paru miesiącach będzie można zrobić z tego jakieś ciekawe zestawienie kosztó zdrowego stylu życia 🙂

        • Ja nie prowadze budzetu tak skrupulatnie, wiec nie wiem i moglam troche poplynac z obliczeniami zwlaszcza, ze tez jemy granaty, pstragusie i chujemuje. My mamy diete redukcyjna i na mase, nie wiem dokladnie jaka kalorycznosc :d ale juz widze, ze nie uwzglednilam np. obiadow zjadanych w pracy, sekretnego skladnika diety dotuczajacej – nutridrinkow, ktore sa drogie ale wygodne. 4 dobre jakosciowo jajka dziennie, porcja tajskiego curry, jakies smoothie i zrobi sie 15zl dziennego wyzywienia dla jednej osoby. Na full wypasie, bo za to samo na miescie trzeba by zaplacic z 40-60zl ale mimo wszystko. Calkiem mozliwe, ze wydajemy podobna kwote na jedzenie a jesli nieco mniejsza to wynik tylko i wylacznie preferencji kulinarnych. Tylko no wlasnie – jesli opcja full wypas to 350-400zl miesiecznie od osoby to nie jest to kwota na ktora w Polsce moga sobie pozwolic mniej zamozne osoby. Ja tyle wydaje, bo moge, bo jestem nauczona, by nie oszczedzac na jedzeniu i zalezy mi, by zdrowa dieta byla autentycznie smaczna i stanowila godna konkurencje dla tych dobrych ale niezdrowych produktow. Ale wiele osob nie moze i musi oszczedzac nawet na jedzeniu <- o to mi chodzilo.

          Jaki jest wg Ciebie orientacyjny koszt zdrowej diety w wersji studenckiej/low budget bez sciemy?

          Po prostu imo bardziej fair jest pisac, ze "zdrowa dieta nie musi zrujnowac twojego budzetu (zwlaszcza gdy kupujesz piffwko i czipsy)" zamiast "zdrowa dieta jest tak samo tania jak niezdrowa", bo to czesto nieprawda. To tak jakby pisac, ze dobra jakosciowo bluzka kosztuje tyle samo co zwykly szmelc 😉 Mozna czasem przeplacic za szmelc, w dluzszej perspektywie lepiej kupic jedna porzadna rzecz, ktora wystarczy na dluzej ale nie ma co sciemniac, ze jest tanio i dobrze 😉

    • Uwierz. Ludzie tyją na potęgę od schabowego z kapustą i ziemniakami, domowych ciast, pieczonych dwa razy w tygodniu, domowych krówek, wymagających godziny stania przy garnku, domowych pierogów, pyz, smalcu, naleśników, kopytek… mogłabym tu jeszcze bardzo długo wymieniać. 🙂 W mojej rodzinie nikt nawet nie myślał o fastfoodach, a jedzenie na mieście to była OKAZJA, gotowało się w domu. Tycie nie bierze się z miejsca spożycia posiłku, tylko z wbijania w siebie wielkich porcji tłustego, wysokoenergetycznego jedzenia, nieważne, gdzie zrobionego.

      • Czyli mamy rozne doswiadczenia, bo u mnie w domu nikt nie byl takim masochista, by stac tyle przy garach – ciasta (2x w tygodniu PIEC? :d), kopytka, domowe krowki (wtf? 😀 komu sie chce? :D) tego typu rzeczy byly tylko od swieta. Dom kojarzy mi sie bardzo zdrowo 😀 Ale nie zgodze sie, ze miejsce spozycia posilku nie ma znaczenia. Badz inaczej – aspekt „higieny” zycia i spozywania posilkow ma kolosalne znaczenie – gdy jesz w biegu to sila rzeczy jesz bardziej kalorycznie, bo produkty „szybkie” sa kaloryczne. Wiec obie wersje sa poprawne – aspekt zlych nawykow wyniesionych z domu jak i jedzenie w biegu, byle jak.

        • W biegu można jeść też banana albo marchewkę, więc to nie jest „siłą rzeczy bardziej kaloryczne”. To zawsze jest kwestia wyboru.

          „(wtf? 😀 komu sie chce? :D)”
          Yyyy no tak masie ludzie, biorąc pod uwagę choćby ilość blogów kulinarnych… Ja również uwielbiam gotować, zwyczajnie lubię kroić, siekać, ugniatać itp.

        • Wiec tacy ludzie istnieja naprawde? 😀

          A tak na serio ktos kto lubi gotowac zupelnie inaczej postrzega sprawe, wiec wiadomo. Ale krowki mnie zaskoczyly, to juz wyzszy poziom.

          Bananem czy marchewka sie nie najesz. To moze byc przekaska ale nie sniadanie czy obiad. Dlatego bardziej kwestia wyboru jest swiadome planowanie posilkow.

      • Ej, ale od smalcu to się proszę odstosunkować.

    • Szklarniowe czy importowane pomidory teraz tanie nie są, ale też nie są specjalnie smaczne. Ale mamy jeszcze ziemniaki, marchewkę, pietruszkę, buraki, kapustę, cebulę, brukselkę, różne kiszonki i mrożonki – wszystkie są tanie i zdrowe. Mięsa też nie trzeba jeść codziennie, kasze i nasze lokalne suche strączki też mają sporo białka. Zdrowa dieta to przecież nie awokado, rukola, quinoa na okrągło, z naszych polskich produktów również zimą można skomponować zróżnicowaną i zdrową dietę. I nie rozumiem też w tym kontekście odniesienia do fast foodów – częste jedzenie kebaba i pizzy na telefon na pewno nie jest tańsze niż ugotowanie gara gęstej zupy na kilka dni.

      • Akurat polowy z tych produktow, ktore wymienilas nie moge jesc stad moge sie nieco mylic co do ceny zdrowej diety – ja w swojej diecie musze bazowac na miesie, rybach i nabiale jesli chce sobie dostarczyc bialka. Polska kuchnia to wlasnie pyry z kiszona kapusta albo marchewka z groszkiem. Czyli tanie rzeczy. Nie wiem jednak czy da sie ulozyc pelnowartosciowa, zdrowa diete bazujac tylko i wylacznie na najtanszych produktach. Kebab i pizza na telefon dotyczyl gotowania, nie ceny.

        • OK, ale przy alergiach, nietolerancjach czy przeróżnych schorzeniach oczywiste jest, że wybór jest mniejszy, więc często dieta jest droższa, bo część podstawowych czyli tanich produktów po prostu szkodzi. Ale z Twojej wypowiedzi wynikało, przynajmniej jak tak to odebrałam, że przeciętny Polak, który żywi się plackami ziemniaczanymi i schabowym nie je zdrowo, bo uważa, że zdrowe jedzenie jest drogie. A nie jest.

        • Glownie to ja uwazam, ze przecietny polak opycha sie niskiej jakosci jedzeniem i zapycha weglami i tanim tluszczem, bo go nie stac na pelnowartosciowe zrodla bialka. Nie jestem pewna czy da sie przezyc na samych ziemniorach, straczkach i kapuscie ale moze sie da badz sa inne sposoby na tansze jedzenie. Da sie na pewno obnizyc koszty robiac przetwory, wiec jakies pole manewru jest.

        • Jeszcze pokolenie naszych dziadków dało radę przeżyć na ziemniakach, strączkach, kaszach, kiszonkach itd. Innego wyjścia zimą nie mieli, a zobacz, ile dodatkowoch (i tanich) alternatyw mamy obecnie – o dużym wyborze mrożonek już pisałam. Wydaje mi się, że wg Ciebie przeciętna polska rodzina je codziennie dmuchany chleb z podłą mielonką albo podejrzanym topionym serkiem, parówki, które nawet obok mięsa nie leżały, najtańsze mrożone pierogi, a zamiast niedzielnego rosołu zasiada nad zupką chińską. Mnie to bardziej przypomina dietę przeciętnego studenta;). Też to przechodziłam. Ale tu chodzi o drobne zmiany – mięso wcale nie musi być na talerzu codziennie, zamiast tego przysłowiowego kotleta schabowego w tłustej panierce można schab upiec albo udusić itd. Chipsy, drożdżówki i batony nie są konieczne w codziennym jadłospisie i szczerze mówiąc, nic dobrego nie wnoszą, a swoje też kosztują, nikt ich za darmo nie rozdaje. Inna sprawa to to, ile jedzenia marnują Polacy – lepsze gospodarowanie może pozwoliłoby na jedzenie lepszej jakości albo bardziej urozmaicone. Moim zdaniem jak ktoś nie chce nic zmieniać, to zawsze znajdzie powód, że przecież się nie da. A tu chodzi o drobne zmiany, które realnie w dalszej perspektywie poprawią znacznie sytuację.

        • Co do drobnych zmian to sie zgodze, po prostu polska kuchnia kojarzy mi sie z chlopskim jedzeniem dla biedoty (panierke robi sie przeciez po to, by mieso wygladalo na wieksze i dostarczalo wiecej kcal) a moje przeswiadczenie wynika z obserwacji – co ludzie kupuja w sklepach, marketach, ze na polkach kroluja wedliny po 10-15 zl kg i ze wciaz dla zachodnich producentow jestesmy rynkiem drugiego sortu – u nas nie liczy sie jakosc, ludzie nie chca placic za produkty wyzszej jakosci wiecej tylko wola jesc gu byle by bylo tanio. Jak ktos robi milion sloikow na zime to tez nie z bogactwa. Zgodze sie, ze duzo jedzenia sie marnuje itp itd ale nie moge sie oprzec wrazeniu, ze Polacy jako spoleczenstwo na 1 miejscu stawiaja cene a jakosc jest daleko w tyle. Czy to wynika z niskiej swiadomosci konsumenckiej czy z biedy czy jedno i drugie – nie wiem.

        • Ale pytanie jest też takie, czy tej osobie są potrzebne te wszystkie kalorie. Mały schabowy w panierce po usmażeniu wg ilewazy ma 411 kcal, moja babcia robi dwa razy większe kotlety, a gotuje do bólu tradycyjnie. Czyli licząc nawet 1,5 kotleta z ilewazy masz już 600 kcal. A gdzie reszta obiadu (a może nawet tłusty sosik do ziemniaków?) i reszta posiłków. Nie wszyscy są pracownikami fizycznymi na budowie, część to dzieci, część kobiety. Ja robię dżemy na zimę, bo wiem, co w nich jest, nie daję tyle cukru, a tym bardziej jakichś wspomagaczy smaku, żelfiksów itd. i po prostu lubię mieszać w garnkach. A biedna nie jestem. Moim zdaniem demonizujesz też biedny obraz Polski i śmieciowe jedzenie, które jedzą ci niezamożni ludzie. Polska kuchnia ma różne oblicza (pisałam wcześniej o sycących tradycyjnych zupach – co w nich jest złego?), a myślę nawet, że u nas jest dużo lepiej z jakością taniego jedzenia niż np. w zachodniej Europie, gdzie naprawdę ilość gotowego jedzenia do mikrofali, które możesz znaleźć w sklepie, przeraża. Obejrzyj jakiś odcinek Supersize vs. superskinny (na youtubie), można zobaczyć jakie jedzenie mają na codzień Brytyjczycy.

        • Nie demonizuje, po prostu w Polsce bieda jest faktem. To trzeba zobaczyc jak ludzie z czegos rezygnuja, bo cena jest o 1zl wieksza niz zakladali albo jak ludzi nie stac, by wykupic sobie leki. Swego czasu wyprowadzajac sie wystawilismy stare, zniszczone ubrania robocze, kilka drewnianych listewek i jakies stare, pootwierane maki i kasze przed blok. Jeszcze nie zdazylismy sie ze wszystkim spakowac a worki zniknely. Minelo 20 min z zegarkiem w reku a wszystko wymiotlo, nawet te stare listewki. Co nie zmienia faktu, ze oczywiscie – w sycacych zupach nie jest nic zlego i nie jest tak, ze kuchnia polska ma tylko jedno oblicze. Tym bardziej nie ma jednej przyczyny otylosci. Nie jest tez tak, ze wszyscy sa biedni (rynek fit i dietetyki rozwija sie preznie) ale pragne tylko przypomniec – w naszym kraju czego bys nie odwalila, mozesz kupic poparcie wyborcy za 500 (slownie: piecset) zlotych miesiecznie. Natomiast wiem jak jest za granica i tam (zwlaszcza w stanach) zdrowe jedzenie jest bardzo drogie dlatego otylosci jest symbolem biedy.

          Tj nie jest tak, ze ja sie z czyms konkretnym nie zgadzam. Zawsze warto wprowadzic nawet drobne zmiany i zawsze mozna. Ale to nie jest lekkie, latwe i przyjemne. Zawsze sie placi – czasem, pieniedzmi itd.

    • No nie mogę się zgodzić. Przecież warzywa korzenne zimą są tanie jak barszcz. Trzeba tylko wiedzieć, na co jest obecnie sezon (a zawsze na coś jest ;)). Dodatkowo, mięso jest droższe niż warzywa – a jedząc zdrowiej, często jesz mniej mięsa. Czekoladki, batoniki też kosztują, więc to czego nie wydasz na słodycze możesz przeznaczyć na warzywa i owoce. Pieczywa nie trzeba wymieniać na pełnoziarniste, można na przykład wcale nie kupować pieczywa 😉 No i wymiana gazowanych napoi na wodę na pewno jest dobre dla portfela – szczególnie, że wodę można pić z kranu prawie darmo.

      No i pomijasz w kosztach ceny leków, a wiadomym jest, że jak się zdrowo odżywiasz to mniej chorujesz 😉

      Gotować szybko można się nauczyć, ale to trzeba chcieć. Są proste i szybkie przepisy w internecie, tak w ilości pierdyliarda.

      Jak się chce, to się szuka sposobu, jak się nie chce, to się szuka wymówek.

  • Próbuję ostatnio więcej ćwiczyć, staram się jeździć na rowerku przez cały odcinek serialu 🙂 Głowa jest zajęta czymś innym niż myślenie o zmęczeniu i można jeździć dłużej.

    • Ja w ten sposób zaczynałam biegać, oglądając głupie seriale na tablecie w klubie fitness 🙂

  • U mnie w mieście jest jedna siłownia, do której wchodzą tacy chłopacy bez karków tylko. Nie zachęca, ale to tak na marginesie o siłowni. Siłownia to nie jedyne, miejsce gdzie można ćwiczyć siłowo. Hantle plus odpowiednie filmiki i już można działać.

    • Jola, przysięgam, ze najmilsi ludzie z jakimi miałam do czynienia na siłowni, to właśnie chłopacy bez karków. Im bardziej napakowany, tym sympatyczniejszy :D! Chętnie pomogą, podpowiedzą, doradzą. Dla nich dziewczyna w towarzystwie to już z góry super laska, ze w ogóle miała odwagę wejść w takie środowisko 😉

      Ale jak najbardziej zgadzam sie z drugą częścia wypowiedzi – siłownia nie jest żadnym musem, by osiągnąć pożądane rezultaty.

  • Czy mozna na diecie pic wode gazowana?

    • Tak, oczywiście 🙂

  • Świetny temat. 🙂
    Mimo iż od 9 tygodni jestem mamą to znajduje czas na ćwiczenie w domu, gotowanie dwóch obiadów (narzeczony nie jesgnna diecie 😀 ) i wszystkie domowe krzątaniny 😉 na siłownię tez planuję wrócić(przed ciążą chodziłam regularnie), ale to dopiero za jakiś czas 🙂 póki co staram się często chodzic za spacery szybkim krokiem i myślę że na dniach zacznę biegać 🙂
    Wszystko można pogodzić jeśli się tylko chce 🙂
    Pozdrawiam

    • A mąż „odmawia” 😀 spożywania posiłków które wyglądają bardziej zdrowo? Musisz gotować dwa oddzielne obiady? Jak to rozwiązujecie?:)

      • Jak widzi dużo warzyw na talerzu to apetyt traci 😀
        Obiady robię podobne, zmieniam dodatki ( np zamiast ziemniaków jem ryż lub kasze), sposób przyrządzenia( zamiast na zwykłej patelni smażę na grilowej lub gotuję na parze).
        Unikam robienia całkiem różnych obiadów z oszczędności czasu 🙂

  • Zanim przeczytam wpis, dodam, że w dwie godziny ( około) przeleciałam połowę Twojego bloga…:)
    To, ile tutaj jest wiedzy, ile (dla mnie) nowych inspiracji, czy to związanych z ruchem czy też z potrawami, koktajlami – po prostu rewelacja:)
    Odświeżyłam sobie Twojego bloga i bum – nowy wpis, data się zgadza, także zabieram się do czytania…
    Choć czuję, że na dziś już i tak za dużo informacji, mój mózg nie zapamięta wszystkich zasad czy diet ; p

    • Miło mi Angelika! 🙂 Pamiętaj, że to teraz bardzo ważne, byś nie zachłysnęła się nowymi informacjami. Nie ma skuteczniejszej i bezpieczniejszej metody, niż małe kroczki. Wprowadzaj zmiany stopniowo i tylko takie, które nie wywracają życia do góry nogami. Życzę powodzenia, trzymam za Ciebie mocno kciuki.

      Do zobaczenia pod kolejnymi wpisami 🙂

  • No i nie musisz mnie więcej przekonywać 😀

    • Ty już jesteś dawno przekonana 🙂 jakieś plany startowe na wiosnę?

      • Dokładnie! Ale motywowac mozesz dalej!!! 🙂 ja zaczynam od półmaratonu wokół Jeziora Żywieckiego, pozniej Cracovia Maraton, Bieg Fiata w moim rodzinnym Bielsku, a później Wrocławski Nocny Półmaraton….a jesienia jeszcze nie wiem.do konca. :))) A Tyyyyy??? Planujesz cos? :*

  • Podpisuję się pod postem obiema rękami i obiema nogami ! Przechodziłam wszystkie możliwe fazy jeżeli chodzi o wymówki, co do zdrowego żywienia, braku chęci, braku czasu (z tym nadal mam problem), braku pomysłu jak gotować, jak ćwiczyć. Do tego mnóstwo osób wokół mnie demotywuje …niestety….

    • Jak to się objawia?

      • Mówią mi, ze nie muszę się tak „męczyć”, bo i tak jestem szczupła, mówią mi, że już mam swoje lata (35) i nigdy nie wrócę do figury nastolatki, mówią mi, że mama dwójki dzieci nie musi mieć płaskiego brzucha….Te osoby same sobie poprawiają chyba humor tymi „radami”. Albo ostatnio pytanie: Chce Ci się??? Już nie wiem czasami o co ludziom chodzi. I czy ze mną jest coś nie tak.
        Pozdrawiam.

  • nie wyobrażam sobie życia bez aktywności fizycznej 🙂 jestem szczęściarą 🙂

  • Witam !
    Jeżeli komuś sprawia to naprawdę przyjemność to jestem jak najbardziej za.
    Ale jedli bycie FIT oznacza jakieś wyrzeczenia, męczarnie , czy innego rodzaju tortury to ja dziękuje. W życiu chodzi o to żeby być szczęśliwym , a ja na ten przykład kocham jeść słodkie , fastfoody i inne tzw. zakazane rzeczy. Żyje się tylko raz wiec trzeba żyć pełnia a nie torturować się dla pięknego ciała … chociaż tak jak mówiłem jeżeli naprawdę ktoś jest z tym szczęśliwy to jestem za . Chodzi przede wszystkim o komfort psychiczny , reszta przyjdzie sama .
    Fajny blog , napisany przystęp ym językiem , podoba mi się . Polecam mój http://www.alcalus.pl , jest tan dział lifestyle jeśli ktoś ma czas przeczytać to zapraszam .

  • Łomatko, ile to razy (odkąd zdarzyło się, że mi zniknęło 10 kg… nie wiem, nie pytajcie :)) słyszałam, że „Ale po co Ty się odchudzasz?” gdy szłam po raz kolejny próbować biegać, albo „Ale, że co, jesteś na diecie? Niby po co?” gdy mówiłam, że nie, nie mam ochoty na kebaba.
    Po latach katowania swojej głowy różnymi „bo tak trzeba” dopiero teraz zaczynam słuchać siebie i robić to, co mi sprawia przyjemność… 🙂

    PS. Wybacz, że się czepiam, ale… czy możesz „mieszanki przypraw” zastąpić określeniem „fix” albo coś pochodnego?… Wiem, że o to generalnie Ci chodzi (razem z Vegetą i innymi), ale „mieszanka przypraw” to najczęściej takie cudeńka jak garam masala, pieprz ziołowy czy zioła prowansalskie… Ślicznie proszę? (podpisano- czołowy obrońca mieszanek przypraw ;))

  • A jak to jest z tą wodą? Czy naprawdę jest strasznie źle jeśli na co dzień pije się tą wysokozmineralizowaną? 🙁

    • dla wielu osób to może być niekorzystne, ale jeśli np. uprawiasz sport, to to moze być wręcz pożądane 🙂 najlepiej byłoby dażyć do proporcji 1:1 jeśli chodzi o rodzaj spożywanej wody, ale wszystko „zalezy”.

  • Dobry tekst 🙂
    Mam problem z dwiema rzeczami. O ile w moim przypadku „nie mam czasu na treningi” jest typową wymówką, o tyle „nie mam kondycji, nie nadążam za filmikami, trenerami lub innymi ćwiczącymi” – to mnie zawsze prawdziwie demotywowało. Serio, jak dostawałam zadyszki po 15 z 45 minut filmiku oznaczonego jako DLA POCZĄTKUJĄCYCH, to chciało mi się płakać. Czułam się fatalnie i fizycznie (trzęsły mi się nogi i waliło serce), i psychicznie (totalny spadek pewności siebie, bo „skoro nie jestem w stanie dotrwać nawet do połowy treningu dla początkujących, to co ja w ogóle sobie wyobrażam?”)
    Olśniło mnie, gdy sytuacja nie zmieniła się po roku ćwiczeń z trenerem personalnym. Tzn, zmieniła się o tyle, że WIEM, że jestem silniejsza, sprawniejsza i w ogóle na co mnie stać, a nadal wysiadam na filmiku dla początkujących! Natomiast całkiem spokojnie daję radę, kiedy zapiszę sobie ćwiczenia i ilość powtórzeń i robię w swoim tempie. Często robię nawet więcej serii!

    Nie wiem, dlaczego trenerki nie proponują takiego rozwiązania w swoich filmach, przecież muszą zdawać sobie sprawę, że będą początkujący, którzy nie dadzą rady. Widocznie jednak ilość wyświetleń na youtubie jest ważniejsza.

  • Świetny wpis 🙂 Najważniejsze, to nie narzucać sobie od razu zbyt wielu zmian. To będzie za duży szok i zniechęcenie przyjdzie momentalnie. Zmiany wprowadzane powoli i nie na raz są łatwiejsze do upilnowania i po jakimś czasie stają się nawykami. Najważniejsze to nie odpuszczać, nawet wtedy kiedy nam się nie chce.

  • A ja z kolei mam problem ze swoją systematycznością 🙁 o ile przez pierwsze 2-3 dni mam mega zapał, o tyle po tym czasie się zaczyna „nie chce mi się, mam zakwasy, mam miliard innych rzeczy do zrobienia”. Zmuszanie się z kolei nie daje rezultatów, bo najdłużej wytrzymałam… tydzień 😛
    Super blog, wpadłam od Ani z bloga Aniamaluje 😉

    • mam ten sam problem, od lat próbuje się odchudzić, generalnie zmienić styl życia. Choruje na slomiany zapał.
      Założyłam dziś bloga, mam nadzieję, że będzie to dobry sposób na mnie i pisanie o swoim życiu i postępach będzie mnie motywować do dalszej pracy i nie skończy się jak zawsze.
      Zapraszam do mnie, potrzebuje wsparcia innych babeczek, może jakiś rad…
      grazena@blogspot.pl

  • Ja mam w takim razie pytanie dotyczące soków. Czasami mam ochotę wypić sobie coś, co najzwyczajniej w świecie ma smak, a nie jest herbatą. Na co mogę sobie wtedy pozwolić, żeby nie truć się milionem niepotrzebnych dodatków? Wiem, że polecane są świeże soki, ale pomijając już dość wysoką cenę, nie można ich chyba pić popołudniami (19-20), prawda?

    • Soki produkowane z koncentratu nie dostarczają żadnych dodatkowych składników, ani nie są (nie mogą być – to regulowane prawnie) dosładzane :). Niepicie soków po południu czy w godzinach wieczornych wiąże się głównie z problemem, z którym wiąże się picie soków o każdej porze dnia. Soki (zależnie od tego z jakich owoców zostały wyprodukowane) mają wyższy IG niż owoce – wypicie soku bez łączenia go z posiłkiem może spowodować szybki skok glukozy we krwi,a później jej szybki spadek po zadziałaniu insuliny, co będzie stymulowało odczuwanie głodu. Fruktoza ma pewną wadę – jest inaczej metabolizowana, niż glukoza i wywołuje inny efekt w wydzielaniu insuliny, leptyny i greliny *hormonów uczestniczących w procesie odczuwania głodu i sytości. Musimy jednak pamiętać, że najstraszniejsza nie jest fruktoza naturalnie występująca w owocach, tylko jej ogromne ilości w żywności przetworzonej pod postacią syropu glukozowo-fruktozowego.

      Skrótem: nie bójmy się soków! 🙂 To, na co trzeba uważać, to jak zawsze ilość, bo litrowy karton soku (który przecież nie tak trudno wypić) to około 400 dodatkowych kcal.

      • A czy to samo tyczy się soków warzywnych? Mam na myśli głównie marchewkowe?

        BARDZO dziękuję Ci za poprzednią i zapewne nadchodzącą odpowiedź, jesteś kochana :* Nie ma nic lepszego niż argumenty podparte wiedzą i faktami – serio, dziękuję 🙂

  • A ja uwielbiam pić wodę! Po prostu uwielbiam!
    I zgadzam się ze wszystkim. Ja nie jestem gruba, pięknie mieszczę się w normie, ale poprawić wygląd ciała i zdrowo się odżywiać zawsze można. Poza tym łączę wszystko w jedno i np. jak zaczynałam przygodę ze zdrowym odżywianiem oglądałam filmiki na youtube po angielsku. Co mi dawało 1) wiedzę, wskazówki o zdrowym odżywianiu 2) naukę angielskiego 3) motywację do działania!

  • „Nie mam czasu na gotowanie zdrowych posiłków (…) A na gotowanie niezdrowych masz czas? Jeśli tak, to problem rozwiązał się sam.”

    A jeśli nie? co z osobami, które żywią się gotowcami, jedzą na mieście itp?

    „Jeśli zarządzanie czasem sprawia Ci problem i naprawdę jesteś przekonany, że w ciągu dnia nie jesteś w stanie wygospodarować choćby 30 minut na aktywność fizyczną (…) ”

    A może problemem nie jest CZAS tylko ENERGIA? Może spora grupa osób scolluje po pracy fejsbuka zamiast pocić się na orbitreku, bo na to drugie nie ma siły?