Blog

powrót
Wróć
26.01.2017

10 myśli, rzeczy i strategii, które pomogą Ci być FIT na co dzień

Lajfstajl
--
motywacja, nawyki, trening

Wszystko wygląda tak fajnie i łatwo, kiedy zapisujesz to starannie na kartce papieru. Nawet nie jest Ci smutno, że scenariusz powtarza się kolejny raz. Teraz będzie inaczej! Teraz się uda! Teraz Ci się chce! Dopiero teraz jesteś NAPRAWDĘ zmotywowany i NAPRAWDĘ coś zmienisz! Możesz ponownie założyć sobie codzienne treningi. Możesz obiecać sobie i innym jedzenie wyłącznie zdrowych rzeczy i pogardę wobec fast foodów. Papier przyjmie wszystko.

Ale życie szybko to zweryfikuje.

Szef wkurzy. Dziecko zachoruje. Ty się przeziębisz. Braknie kasy na karnet na siłownię. Złapiesz dodatkową fuchę, by na niego zarobić, więc nie będziesz mieć czasu na ugotowanie obiadu. Zjesz zupkę chińską (ale tylko jedną!). A później przyjdzie wieczór. Ciąg dalszy tej historii już znasz.

Ja znam go aż za dobrze. Ale znam też 10 myśli, rzeczy i strategii, które pomagają mi prowadzić zdrow(sz)y styl życia. Nie przed urlopem, nie przed sylwestrem, nie przed ślubem. Na co dzień. Zapoznaj się z nimi, a później… Zrób to NAŁ! ?Zrób to NAŁ!? to myśl przewodnia kampanii marki Nałęczowianka, która motywuje do działania i nie odkładania rzeczy na później oraz aktywnego stylu życia – również jesienią i zimą –  kiedy aura i temperatura za oknem nie sprzyjają!

1. Najlepszą motywacją do zdrowej diety jest trening

drlifestyle-20161113-8921

Gdy po godzinie spędzonej na orbitreku uświadomisz sobie, że spaliłeś mniej kalorii, niż ma BigMac, nie mówiąc o frytkach i coli z zestawu, to następnym razem zastanowisz się czy na pewno warto ulec pokusie. Jednak przeliczanie fast foodów na czas spalania dostarczonych wraz z nimi kalorii nie jest największą korzyścią z treningów. Większe znaczenie ma uzyskane dzięki nim lepsze samopoczucie, wzrost wiary we własne możliwości i poczucia sprawczości (bo skoro byłeś zuchem i zrobiłeś trening, to naprawdę fajny, konkretny z Ciebie gość, który chce i potrafi realizować własne postanowienia – te dotyczące jedzenia też). Jeśli trenujesz, potrzebujesz odżywczego, wartościowego jedzenia – chipsy i buła pszenna nie dadzą Ci mocy.

Organizm sam zacznie domagać się konkretnego, zdrowego jedzenia, które da energię na realizację coraz bardziej ambitnych treningów. Chcesz jeść zdrowiej? Trenuj!

2. Obserwacja organizmu

Większość artykułów o zdrowej diecie sprowadza się do tego, że dieta musi być zindywidualizowana. Dla niektórych znaczy to tyle, co jedzenie określonej ilości kalorii z odpowiednim rozkładem makroskładników czy uwzględnienie stylu życia, porządku dnia w planowaniu jadłospisu i treningów. Moim zdaniem warto pójść krok dalej i zamiast wykluczać z jadłospisu wszystkie produkty uchodzące za niezdrowe, obserwować własny organizm i samodzielnie wskazać, które produkty spożywcze po prostu Ci nie służą.

Wiesz, że chipsy są niezdrowe, prawda? Ale czy ta wiedza powstrzymuje Cię od sięgania po nie? Nie. Podobnie jak nie wystarcza argument „one są kaloryczne, od chipsów się tyje”. Za to obserwując swój organizm będziesz mieć szansę zauważyć, które produkty ewidentnie Ci nie służą. Poznasz, po których czujesz się ociężały, wypchany, po których boli brzuch, które produkty powodują problemy z wypróżnianiem. Będziesz też widzieć, które produkty wpędzają Cię w złe samopoczucie, wywołują poczucie winy.

Zmiana myślenia z „Nie jem tego, bo od tego tyję” na „Nie jem tego, bo to nie jest dla mnie dobre” może być najlepszym, co zrobisz dla swojego podejścia do zdrowego stylu życia. Obserwuj swój organizm, spróbuj połączyć niepokojące objawy (senność, ból brzucha, problemy z wypróżnianiem, ból głowy, pogorszenie stanu cery itp.) z konkretnymi produktami. Może się okazać, że większość dolegliwości jest wywoływana przez produkty wysoko przetworzone, bogate w cukry rafinowane, cukry proste, tłuszcze trans. Przy okazji możesz odkryć nietolerancje pokarmowe, które wcześniej były maskowane przez mnogość przetworzonego jedzenia obecnego w Twojej diecie.

3. Co zrobiłeś dzisiaj, by zrealizować swój cel?

To jedno proste pytanie może okazać się Twoją największą motywacją do realizacji własnych postanowień żywieniowo – treningowych. Zadawaj je sobie każdego dnia, przed zaśnięciem. Możesz też spróbować wersji z zapisywaniem odpowiedzi w notatniku, na kartce czy w aplikacji na telefon (np. Evernote, Keep). Nawet jeśli ta metoda nie przyniesie skutków od pierwszego dnia, to po kilku wieczorach zaczniesz myśleć o pytaniu w ciągu dnia. Bo trochę głupio znowu przyznać się przed samym sobą, że zrobiło się nic, prawda?

Pytanie „Co zrobiłeś dzisiaj, by zrealizować swój cel” służy nie tylko po to, by zacząć ćwiczyć czy jeść zdrowiej, ale jest też świetnym źródłem motywacji do utrzymania dobrych nawyków. To taki moment w ciągu dnia, kiedy możesz otwarcie przyznać przed samą sobą, że wykonałeś dobrą robotę – przybliżyłeś się do realizacji celu, robiąc nawet najmniejszy krok na jego rzecz.

Moja przykładowa lista odpowiedzi wygląda następująco:

  1. Nie zjadłam pizzy, choć byłam w Pikniku – zjadłam makaron z bazyliowym pesto
  2. Nie zamówiłam piwa do kolacji
  3. Przeszłam 12 000 kroków
  4. Zrobiłam zdrowe zakupy na kolejne dni
  5. Rozciągałam się rano i zrobiłam 20 – minutowy trening z YT

Jak widzisz, to nie są żadne szczególne wyczyny, a kilka drobiazgów, które uczyniły mój dzień bardziej aktywnym, a dietę zdrowszą. Jeden taki dzień nie zmieni niczego w Twoim życiu, ale jeśli każdego dnia będziesz mieć do zapisania pięć małych kroczków, które wykonałeś w stronę zdrowszego życia, to po paru tygodniach (choć bywa, że po kilku czy nawet kilkunastu miesiącach) zaczniesz zauważać zmiany w jakości Twojego życia (a przy okazji w sylwetce).

4. Monitorowanie postępów

drlifestyle-20161113-9104

Obserwowanie zmian masy ciała lub mierzenie obwodów wydaje się najlepszym sposobem monitorowania postępów. Szkoda tylko, że niemal równie często staje się sposobem najgorszym, frustrującym i zniechęcającym do całego przedsięwzięcia. Wynika to z krzywdzącej definicji „bycia fit”, „prowadzenia zdrowego stylu życia”, „bycia aktywnym” itp. Utożsamiamy taki styl życia z konkretnym wyglądem i efektem sylwetkowym. Niestety – nie u wszystkich osób te same działania przynoszą takie same rezultaty.  A to właśnie działania świadczą o tym jaki styl życia prowadzisz. Na szczęście działania też można monitorować.

Jakie nawyki, które uważasz za zdrowe najbardziej pasują do Twojego aktualnego porządku dnia? Na które realnie możesz sobie pozwolić każdego dnia? Przykłady:

  • jedzenie śniadań
  • picie 2 litrów wody dziennie (tak, to zalecenie obowiązuje również jesienią i zimą, kiedy nie czuć pragnienia)
  • ugotowanie domowego obiadu
  • rezygnacja ze sklepowych słodyczy
  • 10000 kroków
  • co najmniej 7h snu
  • 20 minut dodatkowej aktywności fizycznej

Wybierz kilka i stwórz tabelkę (najlepiej na poziomej kartce) złożoną z 32 kolumn. W pierwszej kolumnie wypisz swoje docelowe nawyki, a w pierwszym wierszu numerki od 1 do 31, które będą oznaczać dzień miesiąca. Pod koniec dnia zaznaczaj każdy zrealizowany cel. Im więcej plusików (naklejek, zielonego koloru czy dowolnego symbolu jaki wybierzesz na potwierdzenie działania) zobaczysz na kartce, tym bardziej będziesz zmotywowany. Zobaczysz, że z każdym tygodniem potwierdzeń działania będzie coraz więcej, a dobre nawyki w końcu zaczną być nawykami, a nie tylko postanowieniami.

5. Plan działania dostosowany do zasobów i możliwości

drlifestyle-20161113-8893

Mierz siły na zamiary. Zaplanowanie nawet najbardziej aktywnego tygodnia, pełnego aktywności fizycznej i zdrowych posiłków, nie uczyni Cię bardziej fit, niż zrealizowanie jednego treningu i gotowanie obiadów w domu, zamiast wsuwania kanapek na każdy posiłek.

Pamiętaj, że jesteś tylko człowiekiem, obarczonym wieloma obowiązkami i przyzwyczajeniami z przeszłości. Nie próbuj umieszczać w swoim harmonogramie czyjegoś planu dnia i cudzej diety, bo te działania musisz dostosować do swoich możliwości:

  • fizycznych – bo jeśli np. masz 40 kilogramów nadwagi, to nierozsądne byłoby codzienne bieganie lub jeśli ostatnich 8 lat przesiedziałeś na kanapie, a na zajęciach wychowania fizycznego głównie siedziałeś na ławce, to aktywny tydzień może skończyć się nieaktywnym miesiącem na rehabilitacji
  • czasowych – jeśli nie jesteś zawodowo związany z branżą FIT, to normalne, że trening nie będzie miał dla Ciebie tak samo wysokiego priorytetu, jak dla trenera personalnego, dla którego jego styl życia i sylwetka są biznesową wizytówką; planując swoją aktywność bierz pod uwagę tylko i wyłącznie swój plan tygodnia (najlepiej planować treningi z maksymalnie tygodniowym wyprzedzeniem, by uniknąć „coś mi wypadło”)
  • finansowych – fajnie jest ćwiczyć z trenerem personalnym, chodzić na squasha, kurs tańca i na basen, ale to wszystko kosztuje; jeśli nie chcesz, by aktywność fizyczna była dodatkowym źródłem frustracji, wybierz taką formę, której podołasz finansowo – masz do wyboru kilkadziesiąt bezpłatnych opcji, więc finanse nie są przeszkodą nie do pokonania
  • zdrowotnych – trening i dieta muszą być dostosowane do Twojego stanu zdrowia – koniec kropka.

6. Znajdź wsparcie lub grupę wsparcia

Większość z nas to Zosie Samosie, które wszystko najlepiej robią osobiście (tak, ten punkt dotyczy również mężczyzn). Jasne, poczucie odpowiedzialności i świadomość, że tylko Ty jesteś osobą, która może zmienić coś w Twoim życiu są potrzebne i przydatne w prowadzeniu zdrowego stylu życia. Ale czasem warto mieć kogoś, kto wyciągnie na trening nawet wtedy, kiedy masz ochotę udawać buritto, szczelnie zawijając się w koc.

Jednym wystarczy wsparcie doraźne – rozmowa, pokrzepiający sms, świadomość, że ktoś dopinguje całemu przedsięwzięciu. Najlepiej poprosić o nie wprost. Porozmawiaj z przyjacielem, znajomym lub członkami rodziny. Jasno określ swoje założenia, swój cel i zaznacz, jak ważna jest rola TEJ osoby w procesie Twojej przemiany. Ten punkt jest szczególnie ważny, jeśli w przeszłości spotykały Cię złośliwe lub nawet żartobliwe (które zamiast salwy śmiechu mogłyby wywołać wybuch płaczu) komentarze od kogoś z bliskich. Masz prawo powiedzieć, że nie chciałbyś, by sytuacja się powtórzyła. Powiedz, że tak samo, jak ważna jest dla Ciebie ta osoba, tak samo ważne jest jej wsparcie. Nie ma się czego wstydzić! Na dłuższą metę najbardziej prawdopodobnym efektem będzie to, że zarazisz kogoś swoim podejściem do sprawy. Lepiej być nie może!

Inni będą potrzebować konkretnego, namacalnego wsparcia w postaci osoby, z którą można by chodzić na treningi lub chociaż omawiać postępy, trudności i przeszkody. Odradzam działanie w bardzo dużych grupach – im więcej osób, tym większe ryzyko, że komuś coś wypadnie i realizacja treningu w pełnym składzie nie będzie możliwa, co obniży poziom motywacji również u Ciebie. Najlepiej sprawdzają się pary. Wymiana doświadczeń, trosk i motywujące rozmowy na szczęście mogą mieć miejsce również w Internecie np. na forach internetowych czy grupach na Facbeooku.

7. Zadbaj o silne fundamenty

Tyjesz, bo się odchudzasz.

To nie brzmi zbyt dobrze w ustach dietetyka. Ale takie są fakty (szczególnie jeśli czasownik odchudzasz poprzedzimy przysłówkiem nieumiejętnie). Odchudzanie często związane jest z licznymi restrykcjami. Restrykcje powodują złe samopoczucie. Zły nastrój trzeba skompensować. A jakie taktyki radzenia sobie ze stresem i złym samopoczuciem stosuje większość z nas? Zagłuszanie tych negatywnych emocji i odczuć, pozytywnymi doświadczeniami. Bardzo często zalicza się do nich jedzenie. Najczęściej niezdrowe. Więc jesz.

Restrykcje są złe. Przynoszą krótkotrwałe rezultaty, za które trzeba płacić wysoki podatek w postaci zniechęcenia, obniżonego samopoczucia, spowolnionego metabolizmu a w końcu efektu jojo. Postaraj się wymyślić taki plan działań, który będzie realnie dopasowany do Twoich obowiązków, rodzaju wykonywanej pracy, głównych zajęć w ciągu dnia, do Twojego aktualnego stopnia sprawności fizycznej. Uwzględnij nawet to czy lubisz gotować, ile masz miejsca w lodówce na robienie zapasów, kto może pomóc Ci w przygotowywaniu posiłków. Zastanów się jakie formy aktywności fizycznej dają Ci jakąkolwiek radość, a te do których od zawsze podchodzisz z niechęcią, odłóż na później (niewykluczone, że z czasem zmienisz o nich opinię, ale na początku wybieraj takie, które dają Ci najwięcej satysfakcji, w których czujesz się najbardziej swobodnie).

8. Dlaczego mógłbyś TO zrobić?

Nawet jeśli tak bardzo, ale to bardzo bardzo nie chce Ci się podnieść z kanapy, zadaj sobie to jedno, bardzo krótkie pytanie: Dlaczego mógłbyś to zrobić? Wyobraź sobie, że bliska Ci osoba marudzi, że znowu nie chce się jej iść biegać. Co byś jej powiedział? Co z Twojego punktu widzenia mogłoby zachęcić ją do zrealizowania treningu? Na pewno umiałbyś jej coś doradzić. Teraz spróbuj udzielić dobrej rady sobie. Znajdź 5 argumentów za zrealizowaniem treningu. Ważne, by były to konkretne informacje mające dla Ciebie znaczenie. Równie konkretne powinno być pytanie, najlepiej jeśli będzie określało czas treningu i jego formę. W przeciwnym wypadku wyjdzie z tego nic niewarta motywacyjna papka, której pełno w Internecie, a która jak wiemy – nie działa.

To nie zadziała:

Dlaczego mam iść dzisiaj na trening?

  1. Bo tak sobie postanowiłem
  2. Bo chcę być fit
  3. Bo będę z siebie zadowolony, jeśli go zrobię, bo przecież treningi to endorfinki
  4. Bo chcę coś komuś udowodnić
  5. Bo zapłaciłem za karnet na siłownię

To zadziała:

Dlaczego mogłabym dzisiaj iść na siłownię i zrobić trening siłowy nóg i pośladków?

  1. Niby dzień był ciężki, ale jutro wcale nie będzie lepiej, bo po 8 godzinach pracy muszę iść jeszcze na angielski, więc zostanie nawet mniej czasu, niż dziś
  2. Może mogę iść, a jak będzie tak źle jak się spodziewam, to po prostu skrócę trening do pół godziny, zamiast godziny, ale przynajmniej zrobię coś w kierunku budowania nawyku
  3. Bo dzisiaj idę na kolację i nie zamierzam jeść liścia sałaty (chyba że można zakwalifikować pod niego rukolę na pizzy), więc dobrze byłoby spalić trochę kalorii
  4. Bo jeśli nie pójdę na trening, to zmarnuję te dwie godziny – nie ma takiej siły, która zmusi mnie do zrobienia czegoś pożytecznego, jeśli zostanę w domu (i tylko się zdenerwuję, że zmarnowałem 2 godziny na głupoty, zamiast zrobić to, co chciałem i postanowiłem)
  5. Bo trening pomoże mi odpocząć psychicznie, a po całym dniu spędzonym przed komputerem i pod presją czasu, fajnie będzie zmęczyć dla odmiany mięśnie i tym samym odciążyć głowę

9. Nie musisz spełniać oczekiwań

Ani swoich, ani tym bardziej cudzych. Masz prawo do wprowadzania zmian we własnym tempie, masz prawo do zrobienia sobie przerwy od (nawet swoich własnych) założeń, planu treningów i diety, masz prawo stosować się tylko do wybranych zaleceń. Tak, jak nikt za Ciebie nie schudnie, tak nikt lepiej niż Ty nie wie, co jest dla Ciebie dobre. Jeśli czujesz, że potrzebujesz przerwy, po prostu ją zrób. Wieczne poczucie bycia na diecie i odchudzania prowadzi do frustracji, a bardzo często też do tycia. Dopóki będziesz postrzegać zdrowy styl życia jako okres przejściowy, coś z terminem ważności, który kiedyś upłynie, dopóty będzie to dla Ciebie uciążliwe. 

10. punkt stwórzmy razem!

W komentarzu zaproponuj rzecz, myśl lub strategię, która na co dzień motywuje Cię do prowadzenia zdrowszego stylu życia. Wasze rady i komentarze już nie jeden raz okazały się bardziej wartościowe, niż mój tekst 🙂


A teraz możesz wyrzucić wszystkie te rady do kosza. To, co sprawdza się u mnie, nie musi sprawdzić się u Ciebie. Sam wiesz najlepiej, co jest Twoim głównym źródłem motywacji. A jeśli jeszcze go nie odnalazłeś, skorzystaj z moich propozycji lub zainspiruj się akcją partnera wpisu – marki Nałęczowianka – „Zrób to Nał!,czyli zrób to teraz, nie czekaj, poczuj jak woda Cię napędza!„.  Na profilach marki (FacebookInstagramYouTube) pojawią się motywujące do aktywnego spędzania czasu wpisy, zdjęcia i filmiki. Gdy postanowisz zrobić trening NAŁ!, pamiętaj o uzupełnianiu płynów. Jesienią i zimą nie odczuwamy pragnienia tak bardzo, jak latem, ale nie znaczy to, że nie potrzebujemy wody do prawidłowego funkcjonowania i efektywnych, bezpiecznych treningów.

Jaki punkt dodałbyś do mojej listy? Co CIEBIE najbardziej motywuje do bycia fit na co dzień?

Autor wpisu

Monika Ciesielska

Dietetyk, samozwańczy doktor Lifestyle - pisze lekko o sprawach wagi ciężkiej. Promuje zdrowe podejście do zdrowego stylu życia i pozytywne odchudzanie oparte na skutecznych, udowodnionych naukowo metodach. Lubi czekoladę i hamburgery, ale udało jej się schudnąć - Tobie też ułatwi zadanie.

Komentarze

Komentuj jako gość:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

lub
  • Duzo czasu zajelo mi, by nauczyc sie jesc smacznie i zdrowo, nie zajadac stresow. W duzej mierze to zasluga tego, ze jem jak lubie i jak mi wygodnie. Teraz cwicze 3x1h w tyg i poki co to max, zaczynalam od 2x20min co niby jest chujowe i nic nie daje i to oszustwo a nie trening.

    Ostatnio jednak zaczelam sie zastanawiac czy jestem wystarczajaco fit, by schudnac. Bo na kolacje zjadlam kabanosa (z dobrym skladem) i kromke chleba (zytniego/zytnio-pszennego/orkiszowego, ciemnego) z rukola i almette. Toz to nie jest fit, prawie dieta kanapkowa! Fit bylby pumpernikiel z awokado albo muffiny z otrebami i twarozkiem. Nie jem wszystkiego co chude i na parze, nie jem salatek. W kazdym posilku mam wegle, tluszcze i bialko. Zjem jajecznice na masle i szynce, tajskie curry a na kanapke poloze mozarelle. Jem wygodnie i normalnie, zupelnie niefit. Jedyne kryteria to zywnosc nieprzetworzona i sredni/niski indeks glikemiczny posilku. Mimo tego z kalkulatorem w reku trzymam deficyt kaloryczny i proporcje B/T/W – 90/78/180 (na kg masy ciala 1.2/1.04/2.4). Licze kcal i waze jedzenie, bo przy deficycie 400kcal dziennie trudno inaczej – latwo na oko pomylic sie o 200kcal.
    Byc moze moglabym zamienic mozarelle na serek wiejski, dokoksowac bialka kosztem wegli i tluszczy ale czy to naprawde konieczne? Mowi sie, ze odchudzanie zaczyna sie w kuchni ale patrzac po moim organizmie w diecie liczy sie deficyt, sredni indeks i nieprzetworzona zywnosc. Cala robote robia cwiczenia, bez nich nie ma efektow nawet na serku wiejskim. A i tak efekty sa powoli, krok po kroku od systematycznej pracy. Tak po prostu, bez wiekszej filozofii, powoli do przodu.
    Czy dalismy sobie wmowic, ze jedzenie fit musi byc inne? Ze by byc fit trzeba zrobic rewolucje, jesc zupelnie inaczej? Robic salatki, krecic koktajle, praktycznie wyeliminowac tluszcze zwierzece? Biegac maratony ze specjalnym sprzetem? Moze mozna byc fit zyjac po prostu normalnie, tak jak sie lubi z lekka korekta nawykow. <- to moj pomysl na punkt nr 10 😀

  • Co zrobiłeś dzisiaj, by zrealizować swój cel? Czy robie to, co przybliza mnie do mojego celu? Mi osobiscie ten punkt bardzo pomaga skoncentrowac sie na waznych dla mnie rzeczach i nie tracic czasu na to, co niewazne. A dbanie o zdrowie dla kazdego powinno byc wazne. Pozdrawiam serdecznie Beata

  • Jako punkt 10 dałabym mój ulubiony ostatnio motywator: za rok będziesz żałować, że dziś odpuściłaś/nie zaczęłaś.
    Wybieganie w przyszłość i wyobrażenie sobie, że za rok będzie się dokładnie w tym samym miejscu co teraz i zestawienie tego obrazu z wizją postępów, jakie mamy szansę osiągnąć jest bardzo motywujące.

  • Duzo czasu zajelo mi, by nauczyc sie jesc smacznie i zdrowo, nie zajadac stresow. W duzej mierze to zasluga tego, ze jem jak lubie i jak mi wygodnie. Teraz cwicze 3x1h w tyg i poki co to max, zaczynalam od 2x20min co niby jest chujowe i nic nie daje i to oszustwo a nie trening.

    Ostatnio jednak zaczelam sie zastanawiac czy jestem wystarczajaco fit, by schudnac. Bo na kolacje zjadlam kabanosa (z dobrym skladem) i kromke chleba (zytniego/zytnio-pszennego/orkiszowego, ciemnego) z rukola i almette. Toz to nie jest fit, prawie dieta kanapkowa! Fit bylby pumpernikiel z awokado albo muffiny z otrebami i twarozkiem. Nie jem wszystkiego co chude i na parze, nie jem salatek. W kazdym posilku mam wegle, tluszcze i bialko. Zjem jajecznice na masle i szynce, tajskie curry a na kanapke poloze mozarelle. Jem wygodnie i normalnie, zupelnie niefit. Jedyne kryteria to zywnosc nieprzetworzona i sredni/niski indeks glikemiczny posilku. Mimo tego z kalkulatorem w reku trzymam deficyt kaloryczny i proporcje B/T/W – 90/78/180 (na kg masy ciala 1.2/1.04/2.4). Licze kcal i waze jedzenie, bo przy deficycie 400kcal dziennie trudno inaczej – latwo na oko pomylic sie o 200kcal.
    Byc moze moglabym zamienic mozarelle na serek wiejski, dokoksowac bialka kosztem wegli i tluszczy ale czy to naprawde konieczne? Mowi sie, ze odchudzanie zaczyna sie w kuchni ale patrzac po moim organizmie w diecie liczy sie deficyt, sredni indeks i nieprzetworzona zywnosc. Cala robote robia cwiczenia, bez nich nie ma efektow nawet na serku wiejskim. A i tak efekty sa powoli, krok po kroku od systematycznej pracy. Tak po prostu, bez wiekszej filozofii, powoli do przodu.
    Czy dalismy sobie wmowic, ze jedzenie fit musi byc inne? Ze by byc fit trzeba zrobic rewolucje, jesc zupelnie inaczej? Robic salatki, krecic koktajle, praktycznie wyeliminowac tluszcze zwierzece? Biegac maratony ze specjalnym sprzetem? Moze mozna byc fit zyjac po prostu normalnie, tak jak sie lubi z lekka korekta nawykow. <- to moj pomysl na punkt nr 10 😀

  • Muszę spróbować z codziennym wypisywaniem co zrobiłam na drodze do zgrabnej sylwetki 🙂 może to głupie, ale mnie motywują zdjęcia zgrabnych wysportowanych dziewczyn. Figurę mam z zadatkami na piękny ksztalt tylko muszę ją nieco podrasować 😀 ps kończę szyć i kleić mój nowu BuJo, zaczynam nowy zeszyt od lutego, a raczej od 31.01 bo wtedy startuje w moim nowym klubie program Sylwetka, w którym będę uczestniczyć 😀

  • Przerobiłam w życiu REGULARNE treningi kosza, siatki, biegania, przerzucania żelaza na siłce, a teraz mam zajawkę na kalistenikę. Zawsze mam kilka pomocnych myśli, które wyciągały mnie na treningi w takich ekstremalnych sytuacjach jak: jazda do szkoły w sobotę na trening o 8:00 rano, bieganie podczas ulewy, trening w miejscowości oddalonej o 30 km czy pakowanie na siłowni o temperaturze powietrza takiej, że oddech zamienił się w parę. Wizualizuje sobie kilka rzeczy: jaka będę SZCZĘŚLIWA robiąc to – bo mi każda z tych dyscyplin sprawia mega frajdę, jak mogę poprawić swój wynik – bo może dzisiaj uda mi się udźwignąć więcej, skoczyć wyżej albo pobiec szybciej, jak będę się czuła po treningu – bo to zmęczenie po jest jednym z moich ulubionych uczuć. Czasem pomaga też prozaiczna kobieca próżność – tyłek się wyrzeźbi i mój facet będzie jeszcze bardziej się kleił :p
    A gdy te wszystkie myśli zawodzą, to po prostu odpuszczam. Chęć zawsze wróci innego dnia 😉

  • No masz! A u mnie punkt pierwszy działa wręcz na odwrót: „byłam na siłce/zmęczyłam się z Ewką, to należy mi się mała nagroda”. A ponieważ „jedna kostka czekolady” nie istnieje, to wiadomo jak to się kończy… Dziewczyny uważajcie, od treningów się tyje! 😉

    • No właśnie, mam to samo 😉 dzisiaj po 1,5h godzinnym treningu skończyło się to 3/4 tabliczką czekolady… Jestem z tego powodu bardzo zła, na ale cóż, stało się 😉 Jeszcze sesja doprowadza mnie to stresowego jedzenia i mam inne głupie wymówki tego typu – no właśnie, zajadanie stresów to w moim przypadku najgorsze co może być, dobrze, że przynajmniej treningów nie odpuszczam, no ale cóż… 😉

  • A ja pierwszy raz w życiu zaczęłam przemiany z nowym rokiem, tzn. pierwszy raz z małym sukcesem 😉 po prostu ściągnęłam aplikację z prostymi treningami na kilka minut. Zawsze zaczynałam ze zbyt długimi treningami i szybko mi się odechciewało albo najzwyczajniej brakowało czasu. Teraz ćwiczę już prawie miesiąc, wykonuję ćwiczenia tylko w domu, z wielką radością i przede wszystkim widzę efekty. Do tego kontroluję mniej więcej zjedzone kalorie (także w aplikacji). To nie jest męka, a zabawa, zrobienie treningu, żeby zobaczyć co mnie czeka następnego dnia. Ponoć wystarczy 30 dni, by zmienić swoje nawyki, mi wystarczyło jakieś 10 🙂 Trzymajcie kciuki za ciąg dalszy!

    • Mam tak samo! O wiele łatwiej jest mi się zmotywować, gdy wiem, że trening zajmie mi 30 minut, a nie półtorej godziny. Dotychczas zawsze robiłam długie treningi, przez co zawalałam inne obowiązki, a potem tych obowiązków robiło się tyle do nadrobienia, że treningi musiały iść w odstawkę. I potem już ciężko było mi wrócić.
      To było kompletnie bez sensu, ale chyba dopiero po 2 latach zorientowałam się, że to jest przyczyna moich niepowodzeń. Od tego roku robię krótsze treningi i – pochwalę się – mam 100% frekwencji 😀

  • Jak dla mnie, punkt 3 jest najważniejszy i to w każdej dziedzinie:) Przypomina nam, że coś sobie postanowiliśmy daje kopa w obie strony- albo „heloł, dzisiaj była bida” albo „coraz bliżej słońca”;)

    • Bo to chyba nawet odgapione od jakiegoś speca od rozwoju osobistego :). Też lubię prowadzić ze sobą takie wewnętrzne dialogi niezależnie od tematu, którego dotyczą 😉

  • A ja straciłam nadzieję 🙁 jem zdrowo (zazwyczaj samodzielnie przygotowane posiłki), ćwiczę regularnie i stosuje wszelkie rady i zamiast chudnąć to na wadze taka sama liczba lub nawet większa 🙁 czuję się spuchnięta i mam dość tej nierównej walki

  • Nie wiem, czy mnie motywuje, ale pomogło mi w zrozumieniu, dlaczego dieta nie działała:
    1. Przestań się skupiać tylko na sobie i swoim wyglądzie. To tylko wygląd, fajnie założyć koszulkę z odsłoniętym brzuchem, który będzie super płaski… ale jak nie będę miała takiego brzucha, to też ok. Pewnie nikt poza mną nie zauważy, że ubrałam luźniejszą bluzkę. Nie jestem tylko wyglądem, ale też tym co myślę, jaką mam wiedzę. No i istnieją poza mną inni ludzie, którzy mają dużo większe problemy niż odstający brzuch 😉
    2. Pozbaw jedzenie zbędnych emocji. Ma nam to dać energię i siłę do pracy, a nie wiązać się z jakąś szczególną emocją (np. smutek po niezdanym egzaminie). Zauważyłam też, że mózg głównie wiążę emocje z zapachami, a nie z samą czynnością jedzenia. Więc staram się palić świeczki w wyjątkowych chwilach 🙂

  • Ja ostatnio sobie chcę udowodnić, że to nic, że nie ma efektów i tak warto ruszyć tyłek. Plus ostatnie zmierzenie się z naszą służbą zdrowia i czekanie na terminy badań dają mi takiego kopa, że mam ochotę gdzieś rozładować te złe emocje. Wiem, że ćwiczenia będą najlepsze do rozładowania złych emocji. Skutkiem ubocznym będzie nie tylko lepsze samopoczucie, ale i kondycja. 😉

  • Mnie motywuje rutyna. Jak już wskoczę w ten rytm i ciąg treningów, to potem szkoda mi go przerywać. Tak samo jest z jedzeniem słodyczy. Jak już wytrzymałam 20 dni, to szkoda to zaprzepaścić – o wiele fajniej jest „nabić” na kalendarz dwudziesty pierwszy dzień sukcesu, zamiast zjeść czekoladę. No i oczywiście efekty widziane w lustrze też motywują 🙂

  • No to tak działamy Fighterko! 🙂

  • Ja nie czuję się na co dzień fit i jakoś nie potrafię zmobilizować się do bardziej zaawansowanych ćwiczeń (to także przez brak czasu), jednak gdzie mogę, tam chodzę na własnych nogach, więc tym sposobem aktywność wpisuję w życie 🙂 Od jakiegoś czasu próbuje się zmobilizować do rozciągania, ale ciągle nie mogę się zebrać :/

    • Bierz się za rozciąganie! Polecam, bo są to ćwiczenia, które nie męczą, więc znacznie łatwiej się do nich zmobilizować, a można sobie wspaniale wyrobić nawyk treningu. Później będzie Ci łatwiej zamienić np. jedno rozciąganie na jedno ostre cardio w tygodniu i tak stopniowo przyzwyczaisz się do cięższych ćwiczeń. Wypróbowane na własne skórze 🙂

    • może po prostu za dużo od siebie wymagasz? ja jak mam gorszy dzień, to powtarzam sobie, że cokolwiek i zrobienie rozruchu nawet na 20% mocy jest lepsze niż nic! oglądasz serialik, rozwijasz matę i 5 min się rozciągasz! na YT polecam (z rozciągania) Yoga with Adrienne i Boho Beautyfull- obie mają super podejście, niezbyt długie filmiki na wszystkich poziomach. Cokolwiek 🙂

      • O, właśnie też podlinkowałam Yoga with Adrienne :). Jaki ta kobietka ma głos <3. No i podoba mi się, że jej "for begginers" naprawdę są odpowiednie dla początkujących. Wiele innych filmów dot. rozciągania dla początkujących wpędzało mnie w fatalne samooczucie, bo z niczym sobie nie radziłam 😀

        • Dzięki za wszystkie inspiracje 🙂 U mnie problemem jest to, że takie rozciąganie strasznie szybko mnie nudzi :/ Rozłożę matę, porozciągam się z 10 minut i mam wszystkiego dość (nie ze zmęczenia, tylko z nudów :P), ale spróbuję poćwiczyć z tymi filmikami 🙂 Ogólnie lubię ruch, ale głównie opiera się on na chodzeniu. No i przez to, że dużo chodzę (szybkim krokiem, często muszę gdzieś biec :D) kondycję mam dosyć dobrą i z rozciągnięciem ogólnym nie jest u mnie tak źle, ale nie chciałabym skapcanieć 🙂

    • Aniu, zobacz jakie fajne filmiki dla naprawdę początkujących są tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=oBu-pQG6sTY

      Ja jestem totalnym drewniakiem, nie umiem nawet dotknąć palcami do podłogi :D. A dzień pierwszy był dla mnie przyjemny. 30 minut to nie tak dużo czasu, a przecież nie trzeba traktować dosłownie określania „30 days of yoga” – to nie musi znaczyć miesiąc. Możesz sobie te 30 dni rozłożyć na kilkanaście tygodni :). Ja tak postanowiłam ugryźć temat rozciągania, do którego też ciężko było mi się zmotywować.

  • Jest taki cytat, który bardzo lubię, a o którym często zapominam. Dzięki temu tekstowi znowu mam go przed oczami 🙂 NIEMOŻLIWE NIE ISTNIEJE. I już, tylko tyle i aż tyle 😉

  • Jak zwykle wpis trafiony w punkt! (chyba przestanę to pisać, co komentarz, przecież już wiesz, że masz najbardziej rozsądne podejście, jakie tylko można mieć)
    Wiele z tych zasad już stosuję, a niektóre chciałabym zacząć (pkt. 3 przykładowo, ale podczas czytania wpadłam na pomysł, jak nie zapomnieć o pytaniu siebie wieczorem). Co do propozycji – bardzo ważne jest wg mnie kilka minut w ciszy w ciągu dnia, takich, gdzie słuchamy tylko własnego oddechu i na nim się skupiamy, a nie krążących w głowie myślach, często galopujących. Takie „ćwiczenie” bardzo pomaga się wyciszyć, odsiać rzeczy dla nas ważne, od tych mniej ważnych, a tym samym skupić się na celach. Takie chwilowe odpłynięcie donikąd pozawala na takie odprężenie, że nabieramy ochoty do dalszego działania. Czasem warto poświęcić nawet 5-10 minut, naszego treningu na coś takiego, właśnie po to, by ten trening wykonać z większą chęcią i motywacją.

    • Aga, moje ego kocha być karmione takimi komentarzami, pisz mi jeszcze! 😀

      W 100% zgadzam się z tym przymusowym wyciszeniem. U mnie też to się świetnie sprawdza, dodatkowo połączyłam to z drastycznym detoksem informacyjnym. Nie mam telewizji od 5 lat, od kilku miesięcy nie mam aplikacji FB na telefonie, mam zablokowany newsfeed w wersji przeglądarkowej. Mam skłonność do porównywania się z innymi (pracuję nad tym, ale z różnym skutkiem), więc ograniczenie przykładów, do których można by się porównać, to dla mnie duży krok w stronę tego wewnętrznego spokoju :). Teraz zaczęłam: https://www.youtube.com/watch?v=oBu-pQG6sTY&t=912s ale te 30 dni rozłożę sobie na najbliższe kilkanaście tygodni. Będę robić dwie sesje tygodniowo w dniach „rozciągania” 🙂

      • Dziękuję za siebie i innych, że tworzysz to miejsce. Ja również mam problem (od małego) z porównywaniem się z innymi i bardzo mnie to na wielu płaszczyznach deprymuje (pracuję nad tym). Dziękuję, że dzielisz się z nami swoimi sposobami jak sobie radzić, jak podchodzić pozytywnie i racjonalnie do odchudzania (i życia) 🙂 Mimo, że sama zmagasz się z problemami zdrowotnymi i chwilami załamania, każdego dnia pokazujesz, że pomimo tego warto i można zawalczyć o siebie – to daje dużo otuchy innym ludziom, którzy czasem mają ochotę rzucić wszystko w kąt, bo np. mimo treningów i diety nie wyglądają tak idealnie jak trenerki lub koleżanki z instagrama, które wcale nie ćwiczą i zajadają się czekoladą ;)) Pozdrawiam Cię i przesyłam dobrą energię 🙂

        • Osoby bardzo szczuple, ktore moga sie zajadac czekolada bez cwiczen tez maja swoje problemy – takie dziewczyny zazwyczaj maja bardzo male piersi, waskie biodra i mase kompleksow, ze nie wygladaja „kobieco”. Dosc szybko tez sie starzeja wizualnie na twarzy, sprawiaja wrazenie „zasuszonych”.Jak na moj gust trzeba sie cieszyc z tego co sie ma zamiast zazdroscic, bo trawa jest zawsze bardziej zielona po tej drugiej stronie.
          Kazdy kto wlozy odpowiednia ilosc pracy moze wygladac dobrze ale genetyki nie przeskoczysz dlatego warto zaakceptowac swoje cialo juz na starcie. Mozna sie inspirowac znanymi osobami, ktore docisnely swoje cialo na maxa ale nie na zasadzie – „chce miec figure jak x” tylko znalezc wsrod nich kogos kto ma podobna budowe ciala, bo to nam daje jasnosc na co mozemy liczyc przy maksymalnym wysilku.

      • Właśnie zamierzam wypróbować te ćwiczenia (w ciemno zasubskrybowałam jej kanał), bo zdaje się, że nareszcie ktoś podsunął mi coś z sensem 🙂 Telewizji też nie oglądam, ale raczej dlatego, że to czysty zjadacz czasu, jeszcze internet ktoś mógłby mi odciąć to byłaby pełnia szczęścia 😉 Choć z drugiej strony chętnie korzystam z niego, jako motywatora i na fb, czy insta mam polubione tylko takie strony, które wiążą się ze zdrowym stylem życia.
        P.S. I przez Twojego bloga postanowiłam założyć konto w disqus, bo często odpisujesz na komentarze, a czasem zapominam i nie wracam do nich. Ale teraz wróciłam 😉 Pozdrawiam, Aga

  • Pięknie:) na sobie zauważyłam, że im więcej jem zdrowego i nieprzetworzonego jedzenia, tym bardziej mój organizm właśnie takiego pożywienia się domaga (czad!), a kolejne to już oklepane- czas i tak upłynie, więc lepiej go mądrze wykorzystać.

    • Pamiętam to zdziwienie, gdy zaczęłam mieć wieczorem ochotę na pieczona ciecierzycę albo sorbet z malin i banana, a nie na największą pizzę z podwójnym serem :D. Ale fakt, teraz czerpię pełną satysfakcję ze zdrowego odżywiania. A słodyczy czy fast foodów raz na jakiś czas nie postrzegam w kategorii porażki 🙂

  • Nie mogłam oderwać się od tego posta. 😉
    Uwielbiam to, że nie traktujesz zdrowego odżywiania jako coś uciążliwego i odbierającego radość z jedzenia.
    Pozdrawiam!
    czytamogladampisze.blogspot.com

  • Bardzo dobry tekst. Ja obecnie codziennie zapisuję sobie minimum 3 rzeczy, z powodu których jestem danego dnia z siebie dumna. Cieszy mnie, że coraz częściej pojawiają się też tam punkty związane z odżywianiem: że stosowałam się do zaleceń lekarza, nie jadłam słodyczy, mleka, itp. Dzisiaj również po dłuższej przerwie mogłam tam dopisać jazdę na rowerze stacjonarnym. Niby 20 minut pedałowania, a naprawdę poprawiło mi humor i poczułam się lepiej 🙂 Tak, jak napisałaś – podstawą jest słuchania siebie i swojego organizmu. On naprawdę wiele rzeczy nam podpowiada, ale rzadko go słuchamy 🙂

  • Bardzo dobry post 😉 Czasem z tą motywacją do regularnych treningów bywa różnie. Najważniejsze to pilnować się swoich postanowień i celów oraz to, żeby po prostu robić to co się lubi aby czuć się z tym dobrze. Wtedy jest o wiele łatwiej 🙂

  • powiem szczerze, że ja mam problem, żeby odpuścić trening 😀 sprawia mi to ogromną radość, minimalizuje wszelkie smutki i dostarcza dużo endorfin ;))

  • Widzę, że dużo muszę zmienić w swoim życiu. W sumie podejrzewałam to już od dawna, ale jakoś przekonać się do tego nie mogłam… sama nie wiem czemu. Teraz poczułam się naprawdę zmotywowana, jak mogłam podchodzić do tego tak bez sensu…

  • Oj tak. Nr 1 – sama prawda. Działa z automatu 😀 nr 2 i 9 – ogromny przełom w myśleniu i podejściu do aktywności 🙂 a znaczenie nr 6 ciągle odkrywam. Mój mąż już zaakceptował fakt że kilka razy w tygodniu idę ćwiczyć do pokoju obok, bo wtedy moja frustracja jest mniejsza 🙂 no i nasza grupa na fb robi mega robotę w tym aspekcie 😀

  • Super lista:) Mam nadzieję, że metodà małych kroków uda mi się osiągnąć takie zdrowe podejście do tematu.

    Pytanie odnośnie wody. Wiem, że nawadnianie jest superważne dla zdrowia, ale zimą mam klopot z piciem wody z tej prozaicznej przyczyny, że wolę cieple napoje. Czy picie zielonej herbaty, naparow ziolowych typu melisa, mieta, lipa (oczywiscie nieslodzonych ani cukrem, ani miodem) potraktowałabyś jako spełnienie wymogu wypicia 2l wody?

    • Tak, choć trzeba uwzględnić, że niektóre napary ziołowe zwiększają stopień utraty płynów wraz z moczem i wtedy nie można powiedzieć, że rola „nawadniania” jest spełniania tak dobrze, jak w przypadu wody. Ale lepsze napary, niż brak czegokolwiek!

  • Nasi kursanci na zajęciach są bardzo pozytywnie zaskoczeni, że po kilku tygodniach regularnych treningów ich waga zaczyna się cofać. W umysłach większości ludzi jest, że FIT znaczy mało, niesmacznie jeść, a na dodatek wylewać hektolitry potu każdego dnia.

    Super, że wpis pokazuje jak to jest naprawdę i że tak naprawdę wiele wydawałoby się podstawowych zachowań może być w wersji fit 😉

    Pozdrawiamy!

  • hmm „Nie zjadłam pizzy, choć byłam w Pikniku – zjadłam makaron z bazyliowym pesto” – akurat moim zdaniem tutaj nie ma różnicy, makaron wcale nie jest zdrowy 😛

    • Między tymi daniami są jakieś 2000 kcal różnicy i duża dysproprocja między wartościami odżywczymi – oczywiście na korzyść makaronu z bazyliowym pesto na bazie oliwy z oliwek :).

  • Mnie do treningów motywuje samopoczucie. Paradoksalnie im więcej dni odpuszczam trening tym bardziej czuje się zmęczona, otępiała i pozbawiona energii. Jeśli ćwiczę, biegam, jem zdrowo, tym bardziej jestem zadowolona, pełna energii i po prostu szczęśliwa 🙂 Tak więc jeśli miałaś zły dzień, to tym bardziej idź pobiegać, zrób trening, rozciągnij się, cokolwiek a zobaczysz, że poczujesz się lepiej 🙂 Pozdrawiam 🙂

  • Ja mogę cieszyć się swoim ciałem i czystym umysłem dzięki Oli Łomzik, która pomogła mi dojsc do siebie i zrozumieć, że problem z odchudzaniem lezy tylko w mojej głowie.

  • Akurat punkt 3 w „to nie zadziała” u mnie działa 🙂 Za to punkt 3 w „to zadziała” raczej się u mnie nie sprawdza 😉
    Jak mi się nie chce w głowie, ale ciało chce (bo się z czasem przyzwyczaiło i nauczyło, że to jest fajne) – wtedy przypominam sobie, że po NAPRAWDĘ będzie mi fajnie i będę zadowolona. Do tego wiem, że jak zacznę, to mi się zachce 🙂 (A jeśli jednak nie, jeśli to faktycznie nie mój dzień, to skończę szybciej i już).
    Natomiast mam wrażenie, że wpadnięcie w schemat aktywności fizycznej powiązanej z planami spożycia większej ilości kalorii, to szybka droga do złych relacji… z treningami, a pewnie i z jedzeniem. W każdym razie, dla mnie zdecydowanie nie.