Metamorfozy Czytelników – co zrobić, by schudnąć 30 kilogramów (bez efektu jojo!)

Odchudzanie. To nigdy nie jest łatwe.
Schudnąć po ciąży jest ciężko. Schudnąć 30 kilogramów jest bardzo ciężko. A schudnąć 30 kilogramów po ciąży i jednocześnie nie zrobić sobie bałaganu w głowie, uniknąć efektu jojo i mieć nadal ochotę na prowadzenie zdrowego stylu życia, to naprawdę wyczyn.
I o takim wyczynie opowie dziś Justyna, która przekonała się o tym, co naprawdę działa, jeśli chcemy schudnąć (i utrzymać te efekty).
Jestem szczęśliwą żoną i mamą. W chwili obecnej zawodowo zajmuję się terapią pedagogiczną dzieci oraz działalnością w branży network marketingu. Prowadzę bloga lifestylowego (justekmakemesmile), gdzie staram się wprowadzać w życie czytelników odrobinę uśmiechu. Lubię często się śmiać i zarażać innych pozytywnym usposobieniem.
Jestem optymistką i nie lubię monotonii, ciągle jestem aktywna – nie lubię nudy. Do aktywności zaliczam wszystko, co związane jest z działaniem, czyli w rachubę wchodzi również ukradkowe podjadanie słonych jak diabli paluszków i moich ulubionych kabanosów (im bardziej wysuszony, tym lepiej). Wiem, że moje zdjęcia z wagi wyjściowej przyprawiają o ból głowy (jedno jak ukradkiem kroję placek, drugie jak niosę pizzę, trzecie, na którym przypominam chomika), ale uwierzcie mi. Uciekałam przed aparatem zawsze i wszędzie, gdy ktoś chciał uwieczniać na zdjęciach moją podobiznę.
Odkąd pamiętam zawsze chciałam być zdrowa, zgrabna i wysportowana. Takie połączenie było dla mnie ideałem, który intensywnie krążył po mojej głowie. Nigdy taka nie byłam, ale też nie robiłam nic, aby przybliżyć się do realizacji własnych marzeń. Od zawsze borykałam się problemem nadprogramowych kilogramów. Raz chudłam, raz tyłam. Moja waga i wygląd zmieniały się jak w kalejdoskopie.
Jak byłam szczupła, to sił brakowało,niezdrowe diety, w tym głodową kopenhaską i monotematyczną kapuścianą, przerabiałam w swym życiorysie wielokrotnie. Jak byłam pulchna,to siła owszem była, ale jedynie fizyczna. Gibkość, elastyczność i wytrenowanie, niestety nigdy nie szły w parze z wysoką masą tłuszczową. Przełomem w moim życiu okazał się okres po ciąży. Będąc w niej, byłam przekonana, że wysoka waga to wina hormonów i zatrzymania wody w organizmie, niestety rzeczywistość okazała się brutalnie inna. Po porodzie ważyłam 103 kg. Sprawdzałam na dwóch różnych wagach i nie chciało być inaczej. To był fakt.
Chciałam coś w zmienić w chwili, gdy weszłam na wagę, zobaczyłam magiczną liczbę 103 i rozpłakałam się jak dziecko. Poczułam, że tak nie mogę żyć, że to nie jestem ja. Zamiast cieszyć się życiem, czerpać radość z macierzyństwa, zadręczam się własnymi kompleksami i wpadam w otchłań smutku i rozgoryczenia.
Przecież nie jadłam tak dużo, przecież nie jadłam niezdrowych potraw, w Mcdonaldzie byłam jedynie 6 razy. To nic, że potrafiłam na jednym, obiadowym posiedzeniu zjeść rosół z makaronem, ziemniaczanego placka z mięsem i zawiesistym sosem, 15 rożków z dżemem, a na deser wtrąbić paczkę ?jeżyków?. Nie było wyrzutów sumienia.
Byłam pewna, że rozprawię się z zalegającym tłuszczykiem w mgnieniu oka. Pół roku i stracę wszystko co zyskałam, będę zgrabna, zadowolona i usatysfakcjonowana. Byłam przekonana, że to łatwizna. Od czasu, gdy podjęłam decyzję o zmianie trybu życia minęły trzy lata, a ja w dalszym ciągu walczę. Pomyślicie, to strasznie długo. Macie rację. Jednak ile czasu powinna trwać przemiana/metamorfoza osoby, która przez prawie 30 lat ignorowała zasady zdrowego odżywiania, a jej najczęstszą aktywnością był spacer?
Prawdziwe zmiany w podejściu do mojej codziennej diety, zostały zapoczątkowane dzięki wizycie w gabinecie dietetyka, który przekonał mnie, że postępuję niewłaściwie. Kiedy okazało się, że ponad 40% składu mojego ciała to tłuszcz, wiek metaboliczny to prawie 50 wiosen i jestem w pierwszym stopniu otyłości, poczułam dobitnie, że jedzenie szarlotki na śniadanie, obiad i kolację to nie jest dobry pomysł.
Niby bilans kaloryczny się zgadzał, ale jeszcze wtedy miałam problem z przyswojeniem informacji, że nie ważne są jedynie wartości kaloryczne, ale również to, z jakich produktów pochodzą. Otrzymałam prostą receptę na sukces. Skomponowaną dietę, która zakładała 5 zbilansowanych posiłków. Początkowo szło mi bardzo dobrze, niestety szybko się zniechęciłam. Odwiedziłam w swojej karierze jeszcze dwóch innych dietetyków, nie dlatego, że nie byłam zadowolona z poprzedniego. Byłam niezadowolona z siebie. Chciałam w ten sposób zagłuszyć brak efektów. Nowa dieta,nowa szansa. Szukałam motywacji u innych osób, zapominając, że gdy sama nie będę chciała zmienić swojego życia, nie pomoże mi nawet magia Davida Copperfielda.
Początki moich sportowych zmagań w zrzucaniu kilogramów, to czas spędzony z trenerem personalnym. Zainwestowałam w dietetyka i trenera – chciałam kupić szczupłą sylwetkę. Jeszcze wtedy nie byłam gotowa na zmianę stylu życia. Chciałam efektów, szybkich i spektakularnych. Jak się zapewne domyślacie dosyć szybko zrezygnowałam.
Tempo chudnięcia było dla mnie zbyt wolne, byłam przekonana, że sama dam radę uporać się z problemem szybciej. Bez potu i wydawania kasy. Niestety, okłamywałam sama siebie i przez kilka miesięcy nie robiłam nic. Motywacja spadła mi do zera. Po pół roku stagnacji, gdy ważyłam nadal sporo, czyli 94 kilogramy, postanowiłam zabrać się do pracy nad sobą na nowo.
Byłam świadoma, że nadwaga mi przeszkadza, czas działa na moją niekorzyść, a kilogramy same nigdy nie wyparują. Pierwsze treningi domowe to ?Skalpel? Ewy Chodakowskiej. Pamiętam, że po 7 minutach zalałam się łzami, nie byłam fizycznie w stanie wykonać 1/6 treningu. Stopniowo zwiększałam czas i częstotliwość ćwiczeń. Ćwiczyłam z Mel B, Denise Austin, Jillian Micheaels, Tifany Rothe, Cassey Ho, Natalią Gacką, Anną Lewandowską. Mieszałam ćwiczeniami, niczym żongler w cyrku, i za każdym razem komponowałam inny zestaw, by nie czuć znudzenia i zniechęcenia.
Bardzo polubiłam treningi z kanału Youtube, m.in. Fitness Blender, Gym Break, Millionaire Hoy oraz Centrum Sportowca. Przerobiłam bardzo dużo propozycji, czasami wydaję mi się, że nie ćwiczyłam tylko z Bradem Pittem i Tiną Turner.
Często, by uzyskać element zaskoczenia, wpisywałam w wyszukiwarkę ?trening na uda? i ćwiczyłam z Kasią, Gabrysią lub Lucynką. Nie miało dla mnie wielkiego znaczenia jaki trening wykonuję, cieszyłam się, że jestem aktywna. Chciałam spróbować wszystkiego i dlatego pierwszy raz w życiu spróbowałam pobiec przed siebie. Kocham bieganie miłością epizodyczną, obecnie zdecydowanie preferuję trening na orbitreku lub grupowe zajęcia w klubie fitness. To jest to co lubię! I to jest w aktywności fizycznej najważniejsze,znaleźć swój własny, ukochany rodzaj ćwiczeń. Ten, który będzie sprawiał nam przyjemność. Nie ważne z kim i gdzie ćwiczysz, ważne, by wreszcie ruszyć z kanapy cztery litery i doświadczyć tej cudownej, potreningowej satysfakcji.
Podjadanie to chyba moja największa zmora, no i oczywiście zaczynanie wszystkiego od poniedziałku. Borykałam się również z brakiem pomysłów na przygotowanie posiłków. Sama na sobie przekonałam się, że system przekładania diety na jutro, jest tylko i wyłącznie oszukiwaniem własnego sumienia. Myślę, że to właśnie dlatego moja przemiana jest tak rozciągnięta w czasie. Robiłam krok do przodu i dwa kroki w tył.
Bardzo wiele moich porażek, było spowodowanych ?dniem bez posiłków?. Mianowicie, kiedy nie wiedziałam co zjeść, zjadałam na obiad np. dwie kanapki lub jakąś przekąskę. Najczęściej wieczorem okazywało się, że jestem głodna i nie potrafię się opanować. Dotarło do mnie, że to w racjonalniej diecie tkwi mój sukces. Przygotowanie zdrowych posiłków zaczęło mnie cieszyć i zapewniało mi pewność, że będę kulinarnie zaspokojona i nie rzucę się zaraz na coś niezdrowego.
Pokochałam zdrową kuchnię, uwielbiam przyrządzać zdrowe posiłki dla całej rodziny. W okresie po ciąży, przyrządziłam więcej zdrowych posiłków, niż w trakcie 30 lat życia. Oczywiście, nie jestem ideałem. Są dni kiedy jestem królową glutenu, jadam zakazane produkty i mieszam smaki do granic wytrzymałości (orzeszki w czekoladzie i kiełbasa wiejska). Na szczęście tylko raz w miesiącu (przez kilka dni!), przychodzi mi borykać się z tym kryzysem, dlatego już się nim nie smucę. Cieszę się z tego, co już udało mi się osiągnąć.
Przypis Autorki: Okazało się, że Justyna oprócz tego, że jest świetną, przekochaną, sympatyczną i inteligentną babeczką, to jest też lizusem. Chyba naprawdę chce się wkupić w moje łaski! Justynko, nie trzeba było, mnie już masz ;)!
Mam w głowie taki ideał. Ma na imię Monika i jest autorką tego bloga. Pragnę mieć właśnie takie ciało – sexowne, wysportowane, jędrne. Już nie o kilogramy mi chodzi, ale o to jak będę czuła się w swoim ciele. Pamiętam jak przeczytałam październikowy artykuł o metamorfozie Moniki. Pooglądałam zdjęcia i westchnęłam ?Oooo, tak bym chciała wyglądać. Oooo, taki chciałabym mieć tyłek?. Jestem pewna, że osiągnę ten cel i obiecuję Wam się nim pochwalić. Pewnie potrwa to pół roku (przy dobrych wiatrach), ale szykuję się na wykonanie pierwszego w moim życiu zdjęcia w stroju kąpielowym. Kółka seniorów drżyjcie, Justyna nadchodzi! To lato będzie moje.
Mamy tylko jedno życie i warto przeżyć je tak, by nie smucić się nigdy z powodu własnego ciała (jeśli oczywiście, możemy je zmienić). Jak patrzę na swoje zdjęcia (te u góry, co donoszę potrawy i wyglądam jak chomik), to jestem pewna, że nigdy nie chcę wrócić do dni, kiedy wstydziłam się samej siebie. Smuciłam się i dołowałam własnym wyglądem przez wiele tygodni. A od kogo ona zależał,Od listonosza, pory roku, finansów? Jutro faktycznie zaczyna się dzisiaj.
Każdy z Nas może mieć realny wpływ i na własne zdrowie i na samopoczucie i na sylwetkę. Każdego dnia, do zmiany w sposobie stylu życia motywuje mnie miłość do moich bliskich i miłość do siebie samej. Nie chcę być sfrustrowaną żoną, która własne niepowodzenia wyładowuje na rodzinie i bliskich. Kawałek ciasta potrafił mnie pocieszyć, ale równie mocno wpędzić w poczucie winy, że nie mam silnej woli i jestem słaba. Dzisiaj chcę cieszyć się każdym dniem. Nie muszę być idealna, ale dzięki pielęgnowaniu własnego ciała, zdrowej diecie, myśleniu o przyszłości, mogę być piękniejsza i bardziej pewna siebie. To działa. Jestem tego najlepszym przykładem.
Szkoda mi tych wszystkich zmarnowanych dni, kiedy nie chciałam wyjść z domu. Bo po pierwsze, nie miałam w szafie takiej dużej spódnicy, a po drugie wstydziłam się, co pomyślą inni, gdy zobaczą mnie w takim stanie. Oczywiście, wygląd fizyczny to nie wszystko, najbardziej liczy się to co masz w środku. Tylko co zrobić, jeśli twoje wnętrze jest piękne, ale przez negatywne postrzeganie własnego ciała, zapominasz o tym jaki cudowny jesteś? Masz tylko jedno wyjście. Zawalczyć o siebie!
Bardzo się cieszę, że Justyna zdecydowała się opowiedzieć nam swoją historię. Ja czuję się zmotywowana i zainspirowana. Mam nadzieję, że przykład Justyny okaże się dla kogoś z Was bodźcem, do ZROBIENIA TEGO TERAZ. Nie ma lepszego momentu na to, by zacząć, niż ten, który właśnie trwa. Nie pozostaje nic innego, jak przekonać się o tym na własnej skórze.
PCOS to jedno z najczęstszych zaburzeń hormonalnych u kobiet, które może współwystępować z insulinoopornością, problemami z płodnością, trądzikiem czy trudnościami z utrzymaniem prawidłowej masy ciała. Wpływ diety na przebieg PCOS…
W dzisiejszych czasach cukier stał się jednym z największych wrogów naszej diety. W mediach społecznościowych czy w rozmowach ze znajomymi często słyszymy: cukier uzależnia jak kokaina, cukier zabija. Wytykamy go…
“Nie stresuj się tak” – ale by było pięknie, jakby ten tekst kiedykolwiek zadziałał na kogoś, kto jest w swoim szczytowym momencie stresu. Proces odzyskiwania wewnętrznej równowagi jest bardzo złożony…
Zaburzenia z napadami objadania się (BED) to jedno z najczęściej występujących zaburzeń odżywiania, które charakteryzuje się utratą kontroli nad jedzeniem i towarzyszącym temu poczuciem winy. Choć sporadyczne przejedzenie zdarza się…