Odchudzasz się? A z czego! Przecież dobrze wyglądasz, przestań, bo jeszcze wpadniesz w anoreksję!
Każdy, kto nie był otyły, a postanowił zmienić coś w swoim sposobie odżywiania i wprowadzić aktywność fizyczną do codziennego życia, usłyszał coś podobnego. Zmiana nawyków żywieniowych i sport nadal są głęboko zakorzenione w świadomości Polaków jako chęć poprawy sylwetki. A szkoda – nie wiedzą, co tracą! Najlepszym przykładem jest metamorfoza sylwetki Asi.
Asia – moja Czytelniczka i aktywny członek grupy Pozytywne odchudzanie z Dr Lifestyle przekonała się, że zmiana stylu życia procentuje nie tylko ładniejszą sylwetką, ale też (a może przede wszystkim?) zmianą nastawienia do życia.
Zobaczcie, jaką drogę przeszła i jak udało jej się schudnąć 12 kilogramów. Macie też dobrą okazję, by wyciągnąć lekcję z popełnianych przez nią błędów.
Dogadzałam sobie, to mogę powiedzieć na pewno. A jednocześnie szkodziłam swojemu organizmowi. Zanim przeprowadziłam się do dużego miasta, mieszkałam z mamą. A tam obie lubiłyśmy wieczorne piwko i chipsy, a do popołudniowej kawki pyszne drożdżówki. Praktycznie codziennie!
Po jakimś czasie trochę przystopowałyśmy, ale do tego momentu zdążyłam ważyć ponad 70 kg przy 173 cm wzrostu. Składałam się głównie z wody i tłuszczu. Byłam strasznie napuchnięta. Przeprowadzka do Poznania, nowa praca i dużo nerwów związanych z zapisaniem syna do przedszkola i odnalezieniem się w nowych realiach. To, plus kiepska pensja, sprawiło, że w ekspresowym tempie schudłam 10 kg.
Kilogramy szybko do mnie wróciły po podwyżce i ustabilizowaniu się sytuacji. Głównie dlatego, że moje złe nawyki pozostały takie same: alkohol, białe pieczywo, niedobory snu, miłość do Rafaello, mało ruchu…
W sierpniu 2014 miałam fitnessowy zryw. Zaczęłam biegać, jadłam mniej. Ale znowu robiłam to źle. Ostatni posiłek w ciągu dnia jadłam o 13:30, a potem jeszcze szłam biegać. Kładłam się spać głodna. Kilogramy wróciły, kiedy poznałam mojego chłopaka. Pracował jako dostawca pizzy w nocnej pizzerii więc… Pizza w nocy, nieregularny sen, piwo każdego wieczoru, porzuciłam bieganie… Znów ważyłam prawie 70 kg.
Był dokładnie 17 stycznia 2016 roku. Obudziłam się rano, popatrzyłam w lustro i na siebie i stwierdziłam, że muszę coś zmienić! Od kilku tygodni nie byłam zbytnio zadowolona ze swojego wyglądu i wiecznego złego samopoczucia. Lubiłam siebie, ale z drugiej strony irytowało mnie to, że nie mogę nosić wszystkich ciuchów i otrzymuję pytania, czy jestem w ciąży.
Odświeżyłam swoje przepisy z lepszych czasów. Kupiłam warzywa i owoce. Na moją komórkę wróciła aplikacja do liczenia kalorii. Na początku obsesyjnie wszystko ważyłam, sprawdzałam makroskładniki. Moja dieta przez ten okres przechodziła wiele zmian. Paleo, niskowęglowodanowa… Mimo wszystko starałam się jeść zdrowo. Jak najwięcej warzyw i owoców, żadnej białej mąki, chude mięso i jajka. W imię diety paleo wykluczyłam praktycznie wszystkie zboża, ale nie potrafiłam zrezygnować z nabiału.
Po tygodniu wprowadziłam wysiłek fizyczny. Starałam się wrócić do biegania. Szło mi całkiem nieźle. Kupiłam płytę Ewy Chodakowskiej, ale ten trening nie przypadł mi do gustu. Po miesiącu od mojej decyzji zapisałam się do dość specyficznego klubu fitness. Bardzo nowoczesne miejsce z nietypową formą treningu. Narzuciłam sobie dużą regularność: każdy poniedziałek, środa i piątek były dniami, kiedy szłam do klubu. W sobotę bieganie. Do klubu chodzę regularnie do dziś. Co miesiąc się ważę i poddaje analizie składu ciała. Obecnie trenuję 5 razy w tygodniu (3 razy fitness, 2 razy inna aktywność).
Koszmarem i zmorą jest moja miłość do alkoholu i pizzy oraz innych fast foodów. Piwo zamieniłam na czerwone wino i ograniczyłam spożycie. Kiedyś potrafiłam w tygodniu wypić 3 butelki wina. Teraz wystarcza mi jedna. Pizzę zamawiam rzadko i zazwyczaj w przededniu dużego treningu. Ale nie potrafię z niej zrezygnować. Stworzyłam sobie tabelkę, gdzie zaznaczam dni, kiedy trenowałam, a kiedy nie tknęłam alkoholu, fast-foodów czy słodyczy.
Najlepszą motywacją są efekty. Ale, kiedy ich nie było, motywował mnie blog Dr Lifestyle. Chyba tego było mi trzeba. Pozytywna motywacja i mnóstwo energii.
Asiu, dziękuję!
Stworzyłam też sobie swój własny motywujący zbiór obrazków na Tumblr. W chwilach słabości zaglądam tam. Dodatkowo niedawno kupiłam zegarek monitorujący moją aktywność. Wspaniały gadżet, który uświadomił mi, jak mało ruchu mam codziennie w zwykłych sytuacjach. Staram się zawsze wykonać 100% normy!
Metamorfoza w efekcie 3 miesiący ćwiczeń i zdrowej diety
Udało mi się schudnąć do 62 kg i poprawić skład ciała. Mam coraz mniej tkanki tłuszczowej i przybiera mi masy mięśniowej. Spodnie, które niedawno piły mnie w brzuch na tyle, że miałam otarcia, mogłam schować do piwnicy. Nie mogę się na siebie napatrzeć w lustrze. Zdefiniowały się mięśnie na nogach i plecach. Brzuch coraz mniej sterczy. Poza tym nareszcie mój organizm funkcjonuje tak, jak należy. Minął problem zaparć i wzdęć, które zawsze mnie trapiły. Mam więcej energii i patrzę na świat w jaśniejszych barwach.
Poniedziałek, środa i piątek są dniami, kiedy trenuję w klubie. Nieco ponad pół godziny treningu siłowego przeplatanego cardio.
2 dni w tygodniu to dodatkowe treningi: bieganie, rower lub trening w domu z filmami z YouTube. Lubię wyszukiwać nowe filmiki i tworzyć z nich własne playlisty.
Staram się urozmaicać swoje treningi, żeby nie popaść w rutynę i nie znudzić się. Dodatkowo staram się stawiać na codzienną aktywność. Dużo chodzę. Cały czas uczę się racjonalnego podejścia do odżywiania.
Już nie liczę kalorii bo wiem, co jest dla mnie dobre. Do pracy zabieram ze sobą pojemniczki z jedzeniem. Jem w wyznaczonych godzinach. Większość jedzenia przygotowuję sama, ze świeżych składników. Ratuje mnie to, że lubię gotować.
Piję dużo wody- na moim biurku w pracy zawsze stoi butelka, z której co jakiś czas popijam. Odstępstwa zdarzają mi się w każdym tygodniu: a tu jakaś pizza, piwko ze znajomymi, lody czy hamburger. Staram się nie popadać w paranoję.
Chcę pozbyć się tkanki tłuszczowej. Głównym celem jest tłuszczyk na brzuchu. 16% tkanki tłuszczowej w całym organizmie byłoby super. Nie mam nic przeciwko nabraniu masy mięśniowej. Jeśli miałabym wybrać swój ideał figury, to byłaby to Anna Lewandowska 😉 I do takiej figury dążę.
Podstawą jest samoakceptacja na każdym etapie tego długiego procesu. Trzeba być dobrym dla swojego ciała i dawać mu to, co najlepsze dla niego. Na efekty czasem trzeba poczekać.
Ja co miesiąc załamywałam ręce, że na zdjęciach porównawczych nie widać różnicy, że brzuch dalej sterczy, a tyłek wisi. Ale po jakimś czasie efekty przyjdą. Dla niektórych wolniej, a dla innych szybciej. Pamiętaj, że robisz to dla siebie, a każdy trening i zdrowy posiłek zbliża Cię do celu.
Asia zakończyła swoją wypowiedź taką puentą, że nie pozostaje mi nic innego jak powiedzieć, byście brali przykład z tej dzielnej dziewczyny i inspirowali się jej nastawieniem! Asiu, serdecznie Ci gratuluję, dziękuję za podzielenie się swoją historią i aktywność w naszej fejsbukowej grupie wsparcia :).
Był to rok wzlotów i upadków. Jedzenia zdrowo przez 80% czasu. Cheat meali, sałatek, wina, grillowanego kurczaka, czekolady i różnych fascynacji żywieniowych i sportowych. Popełniałam błędy i się na nich uczyłam.
Przeczytaj również: Cheat meal – kogo próbujesz oszukać?
Doprowadziłam się do przetrenowania przez co grudzień był dla mnie najmniej efektywnym miesiącem bo byłam chodzącą frustracją. Grudniowa podłamka nauczyła mnie szanować swój organizm i dbać o regenerację. 7 godzin snu to absolutne minimum.
Ja wygląda moja dieta?
Jak trenuję?
Podsumowując: 30 lat, 174 cm wzrostu.
Waga początkowa sprzed roku 68 kg, obecnie: 60 kg (najwyższa waga: 74 kg)
Biodra na starcie miały 100 cm obwodu, teraz 90 cm
Talia na starcie miała 75 cm obwodu, teraz 69 cm
Jestem mamą, pracuję w korpo po 8 godzin dziennie plus dojazdy.
Niedawno wzięłam udział w pierwszej edycji Korepetycji z Odchudzania. Była to niezawodna pigułka wiedzy. Wszystko, co powinnam wiedzieć o odchudzaniu i zmianie swojego stylu życia na lepsze. Na pewno utrwaliłam wiedzę zdobywana przez ostatnie miesiące
Kurs Moniki przypomniał mi o kolejnej ważnej sprawie: mierz siły na zamiary, a zamiary na siły. Mam 30 lat, mam rodzinę i dom, pracę na pełny etat. Moje życie nie kręci się wokół zdrowego odżywiania i treningów bo mam też inne priorytety. Nie jestem samotną wyspą. Mam rodzinę, znajomych, pracę, obchodzę święta, wychodzę na wspólne obiady z bliskimi. Przez ponad rok od podjęcia decyzji o zmianie musiałam nauczyć się wielu rzeczy od nowa. Musiałam wielokrotnie otrzymać kubeł zimnej wody na głowę i poznać swoje możliwości i ograniczenia. Doba każdej z nas ma 24 godziny. Każda z nas ma swoje własne uwarunkowania i możliwości. Ktoś mieszka sam, kto inny ma partnera, dzieci, kota czy psa. W różnych kombinacjach. Każdego dnia rozbijamy się na milion części, by wszystko ze sobą pogodzić. Dbanie o formę jest tylko kolejną z tych części.
Niedawno udałam się do lekarza ponieważ martwił mnie stan mięśni mojego brzucha. Otrzymałam skierowanie do chirurga, a od niego otrzymałam diagnozę: przepuklina pępkowa i rozstęp mięśni prostych (distasis recti). Po 10 latach od urodzenia syna przez cesarskie cięcie dowiedziałam się, że mój brzuch dość kiepsko zniósł ciążę. Zalecenia: uważać na siebie i kontynuować to, co robiłam do tej pory. Ewentualnie operacja plastyczna (za grube pieniążki). Przez kilka dni dochodziłam do siebie. A potem zastosowałam się do zaleceń lekarza: dalej robię to, co robiłam do tej pory.
Od stycznia 2016 roku, kiedy podjęłam decyzje o zmianie stylu życia, minęło już trochę czasu. Wykonałam swój pierwszy cel: pozbyłam się niechcianych 6 kg tkanki tłuszczowej. Ważę 62 kg (hurra, zaczęły mi rosnąć mięśnie!). I co dalej? Pewnego dnia uznałam: nie chcę już bardziej chudnąć. A przynajmniej nie powinnam. Oczywiście, mogłabym. Jednak w moim przypadku zejście z poziomem tkanki tłuszczowej poniżej 20% kończy się hormonalnym rodeo i jazdą emocjonalną bez trzymanki. Wiem, byłam tam. Nie polecam. Dlaczego więc ćwiczę? Bo trening pięknie rzeźbi ciało i utrzymuje je w najlepszej formie, jaką kiedykolwiek miałam. A nadwyżki kaloryczne można pięknie przekształcić w mięśnie. Na redukcji było to dla mnie nieosiągalne.
Aktywność fizyczna,czyli o sile nawyku, której nie doceniałam. Staram się ćwiczyć 3-4 razy w tygodniu. Nie więcej. Moje treningi zawsze są intensywne i odczuwam po nich duże zmęczenie. Mój organizm potrzebuje regeneracji i o wiele lepiej reaguje, kiedy dam mu odpocząć. Robię to, co lubię i na co mam akurat ochotę: czyli trening siłowy lub rower. Pokochałam te dwie formy aktywności i zawsze staram się znaleźć dla nich czas. Często oznacza to wcześniejszą pobudkę, by trening zaliczyć jeszcze przed pracą.
Do zobaczenia!
Kocham pizzę. Pizza to miłość, pizza to życie. Tak mówią, a ja się pod tym podpisuję wszystkimi kończynami. Pizza zawsze wygra z koktajlami z jarmużu i pyszną szakszuką. Jednak mój organizm nie odwzajemnia tej miłości. Przez ponad rok miałam okazję się przekonać, jak jedzenie wpływa na mój wygląd i samopoczucie. I szybko zrozumiałam, że ciało i umysł preferują zdrowe jedzenie. Bardzo lubię gotować, lubię różnorodność. W Internecie wyszukuję nowe przepisy, eksperymentuję. A w dni mniej kreatywne lub bardziej zajęte wykorzystuję swoje ulubione przepisy, które mogę wykonywać z zamkniętymi oczami.
Staram się robić większe porcje i dzielić je na kilka dni, mrożę pojemniczki z obiadami, nauczyłam się robić granolę w ilościach starczających na tydzień dla całej rodziny. A kiedy czasu i sił mam jak na lekarstwo: biorę do pracy proste zestawy. W sklepach mamy coraz więcej gotowych, zdrowych przekąsek. Często po prostu kupuję jogurt naturalny, jakieś owoce czy marchewkę do pochrupania plus orzechy. Mielę też koktajle z mrożonych owoców. W ostateczności korzystam z gotowców z firmowego cateringu.
Nie liczę kalorii. Jak ognia unikam wszelkich diet, które mają jakąś nazwę. Mam już za sobą fascynację dietami paleo, low-carb itd. Zawsze czegoś mi na nich brakowało, a zbyt duże restrykcje nie były dobre dla mojej psychiki.
A pizzę jem każdej soboty. Robię ją sama, w domu. Do tego ulubione wino.
Asia, jestem z Ciebie dumna! Dziękuję za podzielenie się tą metamorfozą – jestem pewna, że zainspirujesz nie jedną kobietę! Kobiety! Chcecie inspiracji? Biegiem na Instagram Asi: @lazy.fighter
“Nie stresuj się tak” – ale by było pięknie, jakby ten tekst kiedykolwiek zadziałał na kogoś, kto jest w swoim szczytowym momencie stresu. Proces odzyskiwania wewnętrznej równowagi jest bardzo złożony…
Zaburzenia z napadami objadania się (BED) to jedno z najczęściej występujących zaburzeń odżywiania, które charakteryzuje się utratą kontroli nad jedzeniem i towarzyszącym temu poczuciem winy. Choć sporadyczne przejedzenie zdarza się…
Dieta fleksitariańska może być na początku wyzwaniem. Jeśli do tej pory białkową bazą większości Twoich posiłków było mięso to wprowadzenie roślinnych źródeł białka może wydawać się wymagające. Na szczęście możesz…
Jeśli zastanawiasz się, jak ułożyć pełnowartościową, smaczną i zbilansowaną dietę bez konieczności odwiedzania wielu sklepów, to jest dla Ciebie rozwiązanie. Korzystając z produktów dostępnych w Dino (i każdym zwykłym sklepie)…