Pani w białym fartuszku i zielonym jabłkiem w ręku czy pornofitdziunia w stringach Calvina Kleina z takim brzuchem, że można by na nim zetrzeć marchewkę? Najszerszy w barkach koks z siłowni czy okularnik w koszuli w kratę? Maratończyk czy kulturysta? Fitnesska czy joginka? Coach zdrowia, specjalista ds. żywienia, diet coach, żywieniowiec a może dietetyk? Magister, inżynier, doktor czy absolwent Wyższej Szkoły Lansu i Bansu? Kobieta, która schudła trzydzieści kilogramów w rok czy magister dietetyki, który nigdy nie miał problemów z nadwagą?
Wspólny mianownik? Wszyscy mogą układać diety i udzielać porad żywieniowych. Czy wszyscy powinni? A skądże!
Zanim powiem Ci, jak wybrać dietetyka, zastanów się czy naprawdę potrzebujesz jego pomocy. Jeśli wydaje Ci się, że do dietetyka trafiają osoby świadome swoich błędów żywieniowych i chcące je naprawić, to masz rację – tylko Ci się wydaje. Większość osób na pierwszej wizycie u dietetyka zaczyna rozmowę od:
…I dietetycy nie mogą mieć do nich o to pretensji. Ludziom brakuje jasnych, klarownych informacji, które stanowiłyby wiarygodne źródło wiedzy o zdrowym odżywianiu i bezpiecznym odchudzaniu. Szukając wiedzy o zdrowym stylu życia w Internecie, książkach, gazetach i telewizji można trafić na skrajne zalecenia, zdawkowe informacje bez pokrycia w dowodach naukowych i obiecywanie złotych gór (czy raczej szczupłych ud) za sprawą restrykcyjnych diet. Dlatego obiektywna ocena sposobu odżywiania może być utrudniona.
Zanim pójdziesz do dietetyka i zostawisz u niego swoje pieniądze, sprawdź czy Twoja ocena stylu odżywiania jest obiektywna. Przez kilka dni (co najmniej 3, optymalnie 5, a najlepiej cały tydzień, bo weekendy często rządzą się własnymi prawami) notuj wszystko, co zjadłeś. Możesz wykorzystywać do tego celu aplikacje i strony internetowe (MyFitnessPal, Fitatu, tabele-kalorii) lub kartkę papieru i długopis (bardziej czasochłonny sposób, ponieważ kartka nie policzy automatycznie dziennej kaloryczności i rozkładu makroskładników, ani nie podpowie jak ocenić gramaturę poszczególnych składników).
Po eksperymencie może się okazać, że jadłeś więcej, niż Ci się wydawało. Bo na co dzień nie pomyślałbyś o tych dwóch dodatkowych łyżkach oliwy dodanych do sałatki ani o tym, że do owsianki dodawałeś czubate a nie płaskie łyżki płatków, do kanapek dołożyłeś dodatkowe trzy plastry żółtego sera a w ciągu dnia wypiłeś trzy kubki herbaty słodzone dwiema łyżeczkami miodu. Te niepozorne produkty w niewielkich ilościach zdają się nie mieć znaczenia w skali całego dnia, a dostarczają około 600 kcal. Tym sposobem z diety redukcyjnej może zrobić się dieta na utrzymanie stałej masy ciała.
To czy tak się stanie, zależy od Twojego zapotrzebowania energetycznego i należnej wartości diety redukcyjnej. Przykład: jeśli Twoje dzienne zapotrzebowanie w dni treningowe to 2500 kcal, to należna kaloryczność diety redukcyjnej (75-80% CPM) to około 1900 – 2000 kcal. Jeśli dodamy do tego nadwyżkowe 600 kilokalorii, które naprawdę łatwo można przeoczyć, dostarczysz sobie tyle kalorii, ile spalasz. W tej sytuacji nie schudniesz. Nie dlatego, że „dieta” nie działa, a dlatego, że zjadłeś za dużo w ciągu dnia.
Niezależnie od wyniku analizy, skorzystasz na wykonaniu tego zadania. Jeśli okaże się, że jesz więcej, niż Ci się wydawało, możesz na własną rękę spróbować zmniejszyć dzienną kaloryczność diety (np. poprzez kontynuowanie notowania posiłków w aplikacji i dostosowywanie wielkości porcji do kaloryczności diety redukcyjnej).
Jeśli faktycznie jesz mniej, niż wynosi Twoje zapotrzebowanie kaloryczne lub po prostu chcesz skonsultować się z dietetykiem (żeby doradził Ci jaka kaloryczność diety będzie dla Ciebie najodpowiedniejsza i na co powinieneś zwrócić uwagę planując swój jadłospis) albo zamówić indywidualny jadłospis, to również skorzystasz na notowaniu posiłków. Dla dietetyka Twoje zapiski będą cenną informacją o Twoich upodobaniach, pomogą wypunktować największe problemy i ustalić zalecenia. Dla Ciebie to czysty zysk. Lepiej wykorzystacie czas wizyty, a może nawet unikniesz dodatkowej konsultacji, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że dietetyk sam poprosiłby Cię o notowanie posiłków.
Skąd czerpać wiedzę na temat zdrowego odżywiania?
Jedyne istniejące regulacje prawne zawodu dietetyka regulują wyłącznie kwalifikacje osoby, która może być zatrudniona na stanowisko dietetyka w „podmiotach leczniczych niebędących przedsiębiorstwami”. Znaczy to mniej więcej tyle, że w publicznym szpitalu jako dietetyk może pracować wyłącznie osoba po odpowiednich studiach (kierunki: dietetyka lub technologia żywności ze specjalizacją dietetyka licencjat lub inżynier lub mgr). Co z tego, skoro ustawa [1] dotyczy placówek publicznych i już w szpitalu prywatnym przedsiębiorca może zatrudnić na to stanowisko kogo chce? Poradnię dietetyczną może założyć ten, kto chce. Stronę internetową z poradami ten, kto chce.
Na stronie internetowej Ministerstwa Zdrowia [2] dietetykiem nazywana jest:
Wśród najczęściej zadawanych pytań wg Ministerstwa Zdrowia powtarza się: jakie są regulacje prawne zawodu dietetyk?
Zawód dietetyka należy do zawodów, które nie posiadają odrębnych regulacji ustawowych. Osoby wykonujące ten zawód wykonują go zgodnie z umiejętnościami zawodowymi, które są rozumiane jako kwalifikacje zawodowe i nabywane w toku kształcenia. Aktualnie w Ministerstwie Zdrowia prowadzone są prace związane z opracowaniem kompleksowego uregulowania w jednej ustawie poszczególnych zawodów medycznych, w tym także zawodu dietetyka. W zakładzie opieki zdrowotnej o zatrudnieniu na określonym stanowisku i powierzeniu konkretnych obowiązków i uprawnień decyduje pracodawca.
Czyli jedno wielkie blablablabla. Tymczasem…
Grażyna z osiedlowej siłki może napisać na instagramie, że jest dietetykiem.
Napakowany chłopak coraz bardziej umięśnionej blogerki może napisać na własnym czole, że jest dietetykiem.
Absolwent arcypoważnego weekendowego kursu online może napisać na swojej oficjalnej stronie internetowej, że jest dietetykiem.
Każdy może podawać się za dietetyka, ponieważ nie jest to zawód zamknięty/licencjonowany (nie jest regulowany odrębną ustawą tak jak np. taksówkarz).
Bardzo chciałabym wierzyć, że tak się stanie. Jednak wierzę przede wszystkim w to, że Polacy to bardzo przedsiębiorczy naród. Ktoś, kto pracował w zawodzie dietetyka (bez odpowiednich, wymaganych w nowej ustawie uprawnień) nie przestanie pracować jako dietetyk. Przestanie to tak nazywać. Zacznie się (jeszcze większy) wysyp doradców żywieniowych, edukatorów żywieniowych, dietoterapeutów i innych dietologów. Więc jak wybrać osobę, która pomoże Ci w odchudzaniu, dostosuje dietę do Twojego stanu zdrowia i oczekiwań oraz pomoże w zmianie stylu życia?
Wypowiadam się z perspektywy studentki V roku dietetyki i osoby, która w przeszłości sama korzystała z pomocy dietetyka. Poniższe punkty są całkowicie subiektywne, podyktowane moimi doświadczeniami, obserwacjami i wizją zawodu dietetyka. Tym artykułem próbuję pomóc Ci wybrać dietetyka dla Ciebie. Najlepszego, jakiego da się wybrać spośród MORZA specjalistów reklamujących się w Internecie. Poniższe punkty nie są przepisem na „bycie dobrym dietetykiem” lub „bycie fatalnym dietetykiem”. To zbiór wskazówek, który ma ułatwić Ci dokonanie dobrego, bezpiecznego wyboru bez ryzyka kolejnych rozczarowań i setek złotych wydanych na marne.
Poproś o informacje na temat wykształcenia (jeśli dietetyk nie podaje ich na stronie internetowej), zapytaj o to jak wygląda współpraca, jakie podejście do odchudzania. Jeśli na coś chorujesz, dowiedz się czy dietetyk ma doświadczenie w tym zakresie. Poszukaj informacji na temat dietetyka w Internecie. Nie mam tu na myśli opinii, ponieważ nie zawsze jest to obiektywne źródło informacji. Bardziej wartościowe będą artykuły autorstwa tej osoby, wypowiedzi eksperckie, filmy na YT. Najważniejsze, żeby ta osoba przekonywała Ciebie i podobała się Tobie – od tego zależy powodzenie Waszej współpracy. Musisz cenić swojego dietetyka, ufać mu i mieć przekonanie, że jesteś w dobrych rękach. Dlatego tak ważne jest szczegółowe sprawdzenie tej osoby przed nawiązaniem współpracy.
Zobacz moje kursy online!
Pamiętaj, że jesteś klientem, który ma prawo oczekiwać informacji na temat usługi, którą jest zainteresowany. Masz prawo pytać, dopytywać i nawet wiercić dziurę w brzuchu. W interesie dietetyka jest przygotować taką stronę internetową, byś tych pytań musiał zadawać jak najmniej, ale jeśli jest cokolwiek, co budzi Twoje wątpliwości: PYTAJ!
Nie zaskoczę Cię, jeśli dodam obowiązkową regułkę „od wszystkiego są wyjątki”. Znam trenera, który ma znacznie większą wiedzę na temat żywienia, niż moi koledzy z roku, którzy za kilka tygodni uzyskają dyplom z tytułem magistra w zawodzie dietetyka. Znam osobę bez studiów kierunkowych, która wiele lat po zakończeniu innych studiów (i w trakcie tych studiów) rozwijała swoje zainteresowania związane ze zdrowym odżywianiem i dietetyką kliniczną, dzięki czemu dziś jest świetnym specjalistą udzielającym porad żywieniowych. Zdaję sobie sprawę, że na niektórych uczelniach poziom kształcenia może być tak beznadziejny, że długie, solidne kursy mogą znacznie lepiej przygotowywać do wykonywania zawodu.
Moim głównym zarzutem do „dietetyków” wcale nie jest wykonywanie zawodu bez odpowiednich kompetencji. Jest w nim naciągactwo i robienie ludzi w konia, poprzez obiecywanie gruszek na wierzbie i nierealnych rezultatów, które staną się realne tylko wtedy, gdy po drodze zrezygnujesz ze swojego zdrowia. Nie lepszy jest dupoimaizm. Niestety, bardzo często „dietetycy” mają Cię w tej części ciała, o którą tak dbają na siłowni, robiąc przysiady i wznosy bioder. Nie dbają o to, co się stanie z Tobą za rok, za dwa lata i jaki wpływ Wasza współpraca będzie miała na resztę Twojego życia.
Dlaczego robią Cię w konia? Opcje są dwie:
No właśnie. Wszyscy chcą być fit a wiele osób jest gotowych płacić za to duże pieniędze. Popyt na usługi trenerskie, dietetyczne i pokrewne jeszcze nigdy nie był tak duży. To jest biznes. Wy, dla wielu osób zarabiających na tym biznesie, jesteście złotą kartą kredytową. Żerują na Waszej niewiedzy, ufności i kompleksach. Swój wizerunek stawiają ponad Wasze długofalowe efekty, bo to one napędzają ich karierę i zasilają konto o kolejne przelewy.
W interesie „dietetyka” czy trenera nie leży zrównoważone odchudzanie, dzięki któremu będziesz lżejszy o dwa kilogramy miesięcznie. Potrzebne są bardziej spektakularne efekty. A jojo? A zaburzenia odżywiania? Nieważne. Przecież przez kilka miesięcy będziesz zadowolony, będziesz polecać swojego specjalistę a może nawet zgodzisz się na publikację swojej metamorfozy na jego fejsbukowym profilu? Coś przestanie działać za kilka miesięcy? Zawsze można obarczyć Cię winą. Bo „nie trzymasz się diety”, „nie słuchasz się zaleceń”, „masz za słabą wolę”, „nie dałeś rady”. Kto by się tym przejmował, skoro na Twoje miejsce jest dziesięciu kolejnych, którzy tak jak Ty kilka miesięcy temu są na początku swojej drogi, będą szybko chudnąć i reagować na restrykcyjną dietę, będą zadowoleni, będą polecać specjalistę swoim znajomym i napędzać sprawnie działającą machinę?
Na rynku da się znaleźć wiele osób, które w swojej pracy kierują się innymi wartościami i dobro podopiecznych stawiają ponad aktualne zyski z działalności. Nie ma nic złego w zarabianiu na pasji. Jestem za tym, aby każdy, kto dobrze wykonuje swoją pracę zarabiał duże pieniądze. Ba! ogromne! Niech się ludziom wiedzie, niech mają możliwość ciągłego rozwoju, poświęcania czasu na naukę (i pieniędzy na dodatkowe szkolenia) – to wszystko nie jest możliwe bez posiadania odpowiednich zasobów finansowych. Ale żerowanie na cudzych kompleksach, nadziejach, zaufaniu i braku wiedzy, to po prostu obrzydlistwo, na które nie znajdę żadnego usprawiedliwienia.
Na szczęście rzeczywistość za parę lat to zweryfikuje. Bum na bycie fit nie minie, ale wzrośnie świadomość i oczekiwania klientów wobec specjalistów. Drogi Czytelniku, cieszę się, że pracujesz na to już dziś!
“Nie stresuj się tak” – ale by było pięknie, jakby ten tekst kiedykolwiek zadziałał na kogoś, kto jest w swoim szczytowym momencie stresu. Proces odzyskiwania wewnętrznej równowagi jest bardzo złożony…
Zaburzenia z napadami objadania się (BED) to jedno z najczęściej występujących zaburzeń odżywiania, które charakteryzuje się utratą kontroli nad jedzeniem i towarzyszącym temu poczuciem winy. Choć sporadyczne przejedzenie zdarza się…
Dieta fleksitariańska może być na początku wyzwaniem. Jeśli do tej pory białkową bazą większości Twoich posiłków było mięso to wprowadzenie roślinnych źródeł białka może wydawać się wymagające. Na szczęście możesz…
Jeśli zastanawiasz się, jak ułożyć pełnowartościową, smaczną i zbilansowaną dietę bez konieczności odwiedzania wielu sklepów, to jest dla Ciebie rozwiązanie. Korzystając z produktów dostępnych w Dino (i każdym zwykłym sklepie)…