Blog

powrót
Wróć
11.10.2023

Biohacking – co to jest, korzyści i zagrożenia

Dietetyka
--
biohacking, monitoring zdrowia, poprawa zdrowia, technologia, trendy
co to jest biohacking?

Przez mój feed na Instagramie przewija się temat biohackingu. Zarówno ze strony promotorów, jak i użytkowników.

Biohacking jest według nich zbiorem nawyków optymalizujących działanie ludzkiego organizmu. Coś, co jednocześnie daje energię, odmładza, uzdrawia, poprawia nastrój, kondycję i wygląd! 

Piękna perspektywa, wreszcie powiew świeżości, aż chce się w to iść.

Czy to oznacza, że kolejna edycja diet z marketów będzie utrzymana w biohackerskim wydaniu?

No nie do końca. 

Co to jest biohacking?

Biohacking to sposób eksperymentowania z własnym ciałem i głową w celu poprawy zdrowia, wydajności fizycznej i lepszego samopoczucia. To szeroki zakres działań, takich jak stosowanie suplementów diety, zmiany w stylu życia, świadomych treningów, monitorowanie parametrów biologicznych, a czasami nawet eksperymentowanie z technologią, taką jak wszczepialne urządzenia. W uproszczeniu Biohacking to droga do lepszego funkcjonowanie organizmu, często przy wykorzystaniu najnowszych osiągnięć nauki i technologii.

Biohacking ma wg mnie więcej sensu w ujęciu indywidualnym („testuję nową dietę/trening/suplement, sprawdzam jak się z tym czuję/jak to wpływa na moje wyniki i jeśli jest okej, to kontynuuję”), niż populacyjnym. Do formułowania zaleceń dla całej populacji potrzebne są jednak źródła – solidne metaanalizy, syntezujące wnioski z ogółu badań dostępnych na dany temat. Biohacking nie jest w żaden sposób regulowany, a każdy biohacker może interpretować i promować go na własny sposób.

Biohacking znaczy mniej więcej tyle, co abrakadabring albo taki bionabuchodonozoryzm. Biohackerzy równie dobrze mogliby nazywać się ekspertami biokonstantynopolitańczykowianeczkizmu.

Przykłady Biohackingu

  • Monitoring snu za pomocą nowoczesnych smartwatchy i na ich podstawie ocena gotowości do treningu
  • Suplementowanie witaminy D i innych witamin, których nasz organizm ma niedobór (często poprzedzone badaniem profilaktycznym w laboratorium)
  • Ograniczenie ilości zjadanego mięsa, np. za pomocą diet typu „ograniczam mięso„, „pescowegetariańskich” albo wege (a według innych biohackerów wręcz przeciwnie – zwiększenie ilości mięsa w diecie)
  • Regularne sprawdzanie ciśnienia krwi
  • Zwiększenie ilości ruchu w ciągu dnia np. poprzez monitorowanie ilości kroków i częstszym wychodzeniu na spacery
  • Kontrowersyjne kroplówki witaminowe

Biohacking nie jest:

  • konkretną procedurą/dietą – każdy biohacker ma swoją wizję biohackingu,
  • kierunkiem studiów – biohackerzy to zazwyczaj samozwańczy specjaliści ds. zdrowia, 
  • udowodnioną naukowo metodą – na próżno szukać na pubmedzie artykułów o biohackingu; choć solidny biohacker może robić porządny research przed sformułowaniem swoich zaleceń.

Określenie biohacking nie niesie za sobą nic konkretnego.

Biohacking – jakie ma wady?

  • opieranie metody na widzimisię a nie dowodach naukowych – to dotyczy nie tylko biohackerów, a wszystkich edukatorów zdrowego stylu życia, ale im bardziej ktoś bazuje na „nowatorskich, przełomowych metodach”, tym większe ryzyko, że nie są one dobrze ugruntowane w nauce; obserwując biohackerskie profile na instagramie w ostatnich miesiącach widzę, że standardem jest formułowanie zaleceń na podstawie badań na zwierzętach czy case studies (to strasznie słabe dowody),
  • za dużo suplementów – optymalizacja snu, mózgu, treningu, glikemii; dla skóry, dla paznokci, dla stawów, adaptogeny, shoty; sto złotych, dwieście złotych, pięćset złotych, tysiąc!
  • wchodzenie w kompetencje lekarza – polecanie wielu, bardzo szczegółowych badań i dobieranie „pod wyniki suplementacji” – to brzmi fantastycłznie! O ile osoba po drugiej stronie faktycznie potrafiłaby to zrobić (a biohackerami często są nie-dietetycy, nie-lekarze i  generalnie nie-medycy – łatwo wpaść w pułapkę „wiem, że coś wiem”, gdy nie wiesz ile nie wiesz ;)),
  • sprzedawanie jedynej słusznej prawdy – np. „musisz jeść mięso” – no nie, nie musisz! Dobrze zbilansowana dieta wegetariańska jest bezpieczna i prozdrowotna dla osób w każdym wieku i płci. Ale podobnie można powiedzieć o diecie śródziemnomorskiej, która dopuszcza jedzenie mięsa (w tym ryb).
  • nadmierna koncentracja na liczbach – część biohackerów zachęca podopiecznych do używania monitorów glikemii (gdy nie mają cukrzycy); to może zepsuć relacje z jedzeniem! Nie ma potrzeby dążenia do jak najniższych wahań glikemii u osób zdrowych,
  • naciąganie na hajs 🤷‍♀- zrób badania, kup suple, nowinki technologiczne, specyficzną żywność, konsultuj się u topowego biohackera; to kosztuje krocie.

Przeczytaj także: Dieta dla włosów, paznokci i skóry

Biohacking – co w tym dobrego?

Eliminacja szkodliwych nawyków:

  • siedzenia na tyłku przez większość dnia,
  • jedzenia byle czego,
  • życia w stresie,
  • niedosypiania (rodzice maluchów z pewnością kochają te rady <3). 
  • sięganie po bardziej odżywczą żywność,
  • promowanie aktywności fizycznej, 
  • duży nacisk na sen, poprawienie jego jakości,
  • dbanie o ogólny dobrostan psychiczny.
o co chodzi w biohackingu

Tylko czy naprawdę potrzebujemy upychać to w sztywne ramy i na siłę dążyć do modelu życia proponowanego przez biohackera, zamiast stworzyć swój?

Weź się zhakuj.

Brakuje mi w tym miejsca na decyzyjność pacjenta. Według mnie rolą specjalisty jest wspieranie klienta w drodze do obranego przez niego celu metodami na miarę jego aktualnych możliwości. 

A nie mówienie mu, że musi robić to, tamto i siamto. Szczególnie, gdy nie mamy pewności, że dana procedura jest potrzebna! Po co dokładać dodatkowych obowiązków, podczas gdy większość osób ma trudność z regularnym praktykowaniem podstaw? 

Wolę, żeby moi pacjenci zainwestowali czas i inne zasoby w kilka najbardziej opłacalnych nawyków, zamiast skupiać się na niuansach:

niektóre z nich mogą okazać się zbędne – np. worki suplementów: część z nich może nie działać (bo dowody z badań na szczurach to za mało) albo wręcz szkodzić (gdy doprowadzą do przekroczenia norm spożycia witamin)

a inne mało istotne dla osiągnięcia celu pacjenta np. odgórne narzucanie postu przerywanego (IF), gdy ktoś chce schudnąć. A przecież jest to możliwe przy dowolności liczby i pór spożywanych posiłków.

Może przede wszystkim: nie szkodzić?

Nie jest to jeszcze myśl, za którą dałabym sobie rękę uciąć, ale nie mogę jej od siebie odpędzić:

A może większe znaczenie ma to, czego sobie nie robimy?

Istnieją dowody na to, że:

  • dobrze zbilansowana dieta ketogeniczna (niskowęglowodanowa, z dużym udziałem mięsa w tym ryb) poprawia zdrowie i pomaga schudnąć,
  • … i dobrze zbilansowana dieta wegańska (często dostarczająca ponad 60% energii z węglowodanów, całkowicie eliminująca produkty odzwierzęce) poprawia zdrowie i pomaga schudnąć. 

Bardzo różne modele żywieniowe mogą poprawić dobrostan pacjenta, ale to, co je łączy to ograniczenie ewidentnie szkodliwych nawyków jak np. siedzący tryb życia, mało urozmaicona dieta, używki itp.. 

Niektóre diety jest trudniej zbilansować (np. ketogeniczna czy inne eliminacyjne), inne łatwiej (np. dieta śródziemnomorska czy dieta DASH), ale zaryzykuję stwierdzenie, że do zdrowia i lepszego samopoczucia można dojść przeróżnymi drogami. 

Dlaczego nie wybrać tej, która wydaje Ci się na ten moment najbardziej realna, a może nawet… najprostsza? 

Zostawiam Cię z tą myślą i przypominajką: jeśli zdrowy styl życia w tym momencie Cię przerasta, wystarczy spróbować żyć tylko trochę zdrowiej, niż do tej pory. 

To już będzie krok ku lepszemu!

A może za nim łatwiej będzie postawić kolejne?

Autor wpisu

Monika Ciesielska

Dietetyczka, psychodietetyczka, promotorka "Pozytywnego odchudzania", autorka bestsellerów: książki "Bez liczenia i ważenia" oraz Diet z marketów.

Komentarze

Komentuj jako gość:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

lub